Obiecany
rozdział. mamy nadzieję, że się Wam spodoba.
Ala i Maja
Ala i Maja
....:::***:::....
[Oczami Lily]
- I
co dalej Glizdku? Spytali wszyscy zaciekawieni.
-
Kazała mi zapłacić za tą czekoladę
- W
sensie to nie była dziewczyna?
-
No… nie - Po tym jak Peter zwierzył się Huncwotom, Syriusz i Potter zrobili z
tego furorę dnia. Teoretycznie powinien być na nich zły, ale po raz pierwszy
zdarzyło mu się być w samym centrum uwagi, więc nie protestował i grzecznie
odpowiadał na pytania.
- A
kiedy będzie kolejny mecz Quidditcha?- zapytałam z innej beczki.
- A
od kiedy Cię to interesuje?- Spytał z nutką ironii jakiś 6-klasista.
Zaczerwieniłam
się ze złości. Mimo iż interesowałam się nauką, byłam też wielką fanką tej gry.
Często wdawałam się w dyskusje na jej temat, ale widocznie nikt tego nie
zauważył. Miałam także najlepszą miotłę sezonu: Strzałę 2000. W wakacje dużo
ćwiczyłam, i wiedzieli o tym moi rodzice, Dorcas i Ann. Dorcas w drużynie na
pozycji ścigającego, a Ann zrezygnowała, gdy podczas przesłuchania spadła z
miotły i złamała sobie dwie nogi, rękę i jedno żebro.
-
Od zawsze, a bo co?
-
To tak… to… wymień wszystkich graczy naszej drużyny.
-
Phi. Szukający, a zarazem kapitan - Potter, pałkarze - bliźniacy Prewettowie,
obrońca to doskonały Woody, a ścigający to Meadowes, McDonald i nieszczęsny
Houston.
-
Czemu nieszczęsny?
-
No oczywiście! Chwieje się na miotle, często chybia, nie pochyla się nad
trzcionkiem kiedy chce przyspieszyć…
-
Doobra, to było za łatwe. Może wymień wszystkich zawodników Armat z Chudley.
-
Dtiry, Mazepa, dwóch Wooscy’ch, Crewson oraz dwie kobiety: McRley i Zasnee.
-
Niee, to jest najlepszy zespół na świecie więc...
-
Och, daj już spokój Jason. Widzisz przecież, że dziewczyna zna się.
-
Lily, pierwszy mecz jest już jutro i gramy z Ślizgonami. - Powiedział Potter
głośno żeby wszyscy usłyszeli.
-
Jutro? - Jęknęłam przestraszona.
-
Tak, 19 listopada, a co?
-
Niiic. Muszę już iść.- I nie czekając pobiegłam do gabinetu Dumbledora.
***
[Oczami
Lily]
Siedziałam
na trybunach blisko zejścia do szatni. Obie drużyny wleciały na boisko.
-To
ma być czysta gra -wrzasnęła profesor Hooch - kapitani!
Potter
i Zabini niechętnie podali sobie ręce, po czym szybko wytarli je o szatę.
-No
więc przedstawimy sobie drużyny - zaczął nasz komentator Syriusz -Gryffindor:
Prewettowie jako pałkarze, Brian Woody jako obrońca, ścigający to doskonała
Meadowes, brat naszej prefekt naczelnej Jason McDonald i ten mniej znany
Houston. Oczywiście nie zapominamy o najlepszym! Szukającym! Wszechczasów!
JAMESIE POTTERRZE!!! Ślizgoni: ten, tamten, siamten, zasmarkany kapitan Zabini…
Tak pani profesor… Już się uspokajam… Slytherin: Zabini, Malfoy, Goyle,
Sizhany, Lugini, Smith - rzucił na jednym tchu - i mój zasmarkany brat Regulus
Black- ostatnie słowo jakby wypluł. - No więc zaczynamy: Meadowes złapała
kafla, rzuca do McDonald, ten do Houstona i znów do Meadowes. Chłopie celniej…
Dziewczynę mi staranujesz… Tak pani profesor… I Meadowes celnie strzela! 10:00
dla Gryffindoru! Ślizgoni przejmują kafla… Tak, Woody obronił! W sumie to nic
dziwnego, bo piłkę Malfoy'a nawet moja zasmarkana matka by obroniła… Tak pani
McGonagal… Chcę być komentatorem… Nie mogę być neutralnym… Sama pani widzi jak
oni grają… Dobrze… Obiecuję: nie będę krytykował tych… Powracając do gry… Jest
30: 10 dla Gryfonów… Ja ci dam Goyle! Jak możesz celować tłuczkiem w moją
dziewczynę?! Ale wspaniała Dori zrobiła unik i piłka trafia
w…uuuuuuuuuuuuuuuuu… Houston połamał trochę kości. Potter, kto wchodzi?… Nie ma
zastępcy? Co robimy panie dyrektorze?... Że what!!? Wchodzi Evans?– Wleciałam
gładko na swojej Strzale - Ale ona nie umie grać… Poręcza Pan za nią… Się
zobaczy… Jeszcze da popalić Ślizgonom…
-Co
robisz – zapytał mnie James.
-Ty
się skup na łapaniu znicza! Potem mi podziękujesz - Potter zaczął coś mruczeć,
a moje słowa wywołały na trybunach śmiech.
-Kontynuujemy
grę… Meadowes rzuca do Evans. A ta robi przerzutkę do McDonald. Evans robi
trudny trik? Niemożliwe! Lily rzuca… 40: 10 dla Gryffindoru. Ślizgoni mają
kafla, którego szybko odbiera im… Evans? No… zdaje się że mamy stałego zastępcę
Houstona… Ale co ona robi?... Lily pędzi w stronę ziemi jakby dostrzegła
znicza, ale… Czy ścigający może pełnić też tą rolę? Za nią pędzi mój zasmarkany
braciszek… Dziewczyna robi zwód Wrońskiego i w tym czasie… JAMES POTTER ŁAPIE
ZNICZA!!!! Gryffindor wygrywa 210:10!!! Szykuje się niezła tego balanga… Tak
pani profesor… Oczywiście że żartowałem!
***
[Oczami
Pottera]
Czułem wypełniającą moje ciało euforię. Wygraliśmy nasz pierwszy mecz w sezonie i zdobyliśmy następcę tego strasznego Houstona, Lilkę. W PW ma się odbyć impreza dla wszystkich Gryfonów od 3 roku w wyż. Do naszego Dormitorium weszła Dorcas.
- James, kiedy zacznie się impreza?
- Za... - Spojrzałem na zegarek - 10 minut.
- Co?!
- Co "co"?
- Nie zdążę się przygotować!
- Macie być ładne, wesołe i przygotowane. Nie możesz iść w tym? - Zamiast odpowiedzieć pobiegła szybko do swojego Dormitorium, pewnie się przygotować.
- Łapa przygotuj żarcie, Remus picie, Glizdogon dekoracje! Ja idę się uczesać
- Ale ty i tak się poczochrasz, a ja muszę ułożyć włosy! - Zaprotestował Syriusz.
- Jakieś pytania?
- TAK!
- Nie? Okej. - I zamknąłem się w łazience. 10 minut później gotowy zszedłem na dół. Większość Gryfonów już tam była. Zobaczyłem Lily w czarującej sukni... Właściwie to dżinsach i kolorowej bluzce na ramiączkach z cekinami.
- Glizdek! Czemu wyjadasz ZNOWU piwo kremowe?
- Czo ty szę tak na me uwrząłeś? - Spytał z pełną buzią.
Nie zdążyłem odpowiedzieć bo zaczęła lecieć muzyka i impreza się zaczęła. Przetańczyłem chyba ze wszystkimi dziewczynami, oprócz Lily bo ona cały czas była w centrum zainteresowania po dzisiejszym meczu. Około 24 zaproponowałem:
- Dobra ludzie. Impreza nie pierwsza w waszym życiu. To co, butelka na wyzwania? - Większość wyraziła aprobatę więc usiedliśmy przed kominkiem w kółku.
- Mogę? - Spytała Mary McDonald wskazując na butelkę.
- Jak sobie szanowna Pani Prefekt Naczelna życzy. - Odpowiedział dżentelmeńsko Syriusz. Zakręciła i wypadło na Petera.
- Co za szczęście - mrukną.
- Peter, masz podłożyć łajnobombę pod gabinet McGonagal. - Spoko pomysłowa ta prefekt. Peter wyszedł i po jakiś 5 minutach usłyszeliśmy huk. Do PW wpadł czerwony Glizdogon, a za nim jeszcze czerwieńsza profesor.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Szlaban Pettigrew! - I wyszła. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem a ja zacząłem ich uspokajać towarzystwo:
- Cisza! Boże, co za barany!
- Peter, rzucaj.–zakręcił butelką – Ann.
- Doobra. Polonezik z Lupinem przez minutę – otoczeni chmarą widzów w ciszy tańczyli. Po wyznaczonym czasie pomysłodawca zawołał – dobra, zaliczone. Kręć.
Wypadło na Syriusz, który chcąc nie chcąc zaśpiewał „Ona tańczy dla mnie”. Po jego zawodzeniu wszyscy zaklaskali wołając bis.
- Ej! Rzucam
- Lilka. Większego pecha nie możesz mieć- szepnęła Dorcas.
- Ruda… może… to co Ann. Tylko z Jamesem i przez dwie minuty.– Dziewczyna spojrzała na Łapę z wyrzutem. Ale czego się spodziewała. Wstaliśmy i niechętnie podeszła. Pomimo naszej dłuuugiej znajomości robiła to po raz pierwszy. Z niemym wyrazem twarzy zbliżała się dopingowana „Lily! Polonezik!”.Zatańczyliśmy, a potem odeszła cała czerwona na twarzy. Rozanielony nie myślałem o dalszych zadaniach. Poszedłem po zabawie spać.
Czułem wypełniającą moje ciało euforię. Wygraliśmy nasz pierwszy mecz w sezonie i zdobyliśmy następcę tego strasznego Houstona, Lilkę. W PW ma się odbyć impreza dla wszystkich Gryfonów od 3 roku w wyż. Do naszego Dormitorium weszła Dorcas.
- James, kiedy zacznie się impreza?
- Za... - Spojrzałem na zegarek - 10 minut.
- Co?!
- Co "co"?
- Nie zdążę się przygotować!
- Macie być ładne, wesołe i przygotowane. Nie możesz iść w tym? - Zamiast odpowiedzieć pobiegła szybko do swojego Dormitorium, pewnie się przygotować.
- Łapa przygotuj żarcie, Remus picie, Glizdogon dekoracje! Ja idę się uczesać
- Ale ty i tak się poczochrasz, a ja muszę ułożyć włosy! - Zaprotestował Syriusz.
- Jakieś pytania?
- TAK!
- Nie? Okej. - I zamknąłem się w łazience. 10 minut później gotowy zszedłem na dół. Większość Gryfonów już tam była. Zobaczyłem Lily w czarującej sukni... Właściwie to dżinsach i kolorowej bluzce na ramiączkach z cekinami.
- Glizdek! Czemu wyjadasz ZNOWU piwo kremowe?
- Czo ty szę tak na me uwrząłeś? - Spytał z pełną buzią.
Nie zdążyłem odpowiedzieć bo zaczęła lecieć muzyka i impreza się zaczęła. Przetańczyłem chyba ze wszystkimi dziewczynami, oprócz Lily bo ona cały czas była w centrum zainteresowania po dzisiejszym meczu. Około 24 zaproponowałem:
- Dobra ludzie. Impreza nie pierwsza w waszym życiu. To co, butelka na wyzwania? - Większość wyraziła aprobatę więc usiedliśmy przed kominkiem w kółku.
- Mogę? - Spytała Mary McDonald wskazując na butelkę.
- Jak sobie szanowna Pani Prefekt Naczelna życzy. - Odpowiedział dżentelmeńsko Syriusz. Zakręciła i wypadło na Petera.
- Co za szczęście - mrukną.
- Peter, masz podłożyć łajnobombę pod gabinet McGonagal. - Spoko pomysłowa ta prefekt. Peter wyszedł i po jakiś 5 minutach usłyszeliśmy huk. Do PW wpadł czerwony Glizdogon, a za nim jeszcze czerwieńsza profesor.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Szlaban Pettigrew! - I wyszła. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem a ja zacząłem ich uspokajać towarzystwo:
- Cisza! Boże, co za barany!
- Peter, rzucaj.–zakręcił butelką – Ann.
- Doobra. Polonezik z Lupinem przez minutę – otoczeni chmarą widzów w ciszy tańczyli. Po wyznaczonym czasie pomysłodawca zawołał – dobra, zaliczone. Kręć.
Wypadło na Syriusz, który chcąc nie chcąc zaśpiewał „Ona tańczy dla mnie”. Po jego zawodzeniu wszyscy zaklaskali wołając bis.
- Ej! Rzucam
- Lilka. Większego pecha nie możesz mieć- szepnęła Dorcas.
- Ruda… może… to co Ann. Tylko z Jamesem i przez dwie minuty.– Dziewczyna spojrzała na Łapę z wyrzutem. Ale czego się spodziewała. Wstaliśmy i niechętnie podeszła. Pomimo naszej dłuuugiej znajomości robiła to po raz pierwszy. Z niemym wyrazem twarzy zbliżała się dopingowana „Lily! Polonezik!”.Zatańczyliśmy, a potem odeszła cała czerwona na twarzy. Rozanielony nie myślałem o dalszych zadaniach. Poszedłem po zabawie spać.
Super czas na wrzucanie notek :D Nie mogę się doczekać następnej
OdpowiedzUsuńWiesz, prosiłaś o dodanie Cie do linków, ale mam kilka zastrzeżeń -
OdpowiedzUsuńnie piszesz w wielu miejscach kropek, w dialogach brakuje myślników, za szybko dzieję się akcja i nie jest w ogóle rozwijana.
Popraw to w następnej notce :)
Lilka.
Postaram się poprawić. Jak wcześniej pisałam jest to mój pierwszy blog więc cały czas się uczę.
UsuńDziękuję za opinię.
Ala
Notka nie najwyższych lotów...
OdpowiedzUsuńOpisów trochę więcej, ale można jeszcze sporo dopracować. W poprzednich rozdziałach często zdarzało Ci się mieszać lub mylić narrację. Poza tym występuje spora niezgodność z kanonem, ale to Twoje opowiadanie, więc nie mogę się czepiać :P
Skomentowałam już któryś z poprzednich postów, bo nie coś mi się zepsuło i nie chciało się otworzyć ;)
Najbardziej chciałabym się przyczepić do rozdziału z balem... Blogi czytam z komórki, a strona na której umieszczone są zdjęcia strojów najwyraźniej jest zablokowana w wersji mobile, albo była wtedy aktualizowana... W każdym bądź razie, nawet w najmniejszym stopniu nie opisałaś stroje dziewczyn, więc wiem tylko, że Lily przebrała się za pawia. A Ann i Dor...?!?
Oczywiście zapraszam na mojego bloga: straznicy-czasu.blogspot.com
Życzę weny i jeszcze raz pozdrawiam, Skrzat!
P.S. Wyłącz weryfikację, to utrudnia i zniechęca do komentowania, zwłaszcza z komórek.