26.06.2013

Rozdział 14.

Następny rozdział! Od teraz nie wiemy, kiedy będą się pojawiały rozdziały. Zaczęły się wakacje! Możliwe będzie, że w ciągu tygodnia pojawią się 5, ale może być tak, że wyjedziemy na dwa tygodnie i nie będzie żadnego.
Dedykuję ten rozdział tym, którym brakowało kłótni i sprzeczek naszych bohaterów. Im pewnie najbardziej spodoba się ten rozdział.
Ala
....:::***:::....
[Oczami narratora]
- Lily! - Nic.
- Evans! - Nic.
- Lily Bella Evans! - Nic.
- Ruda! - Nic.
- Rudzielec! - Nic.
- Pani Potter! - Lily wyskoczyła spod kołdry.
- Nie jestem żadną panią Potter! - Dorcas nie zareagowała tylko zaniosła się śmiechem. Ruda to wykorzystała i pobiegła do łazienki.
- Ej! To nie fair! Zanim się obudziłaś ja zaklepałam łazienkę!
- Kto pierwszy ten lepszy.
Po około 10 minutach brunetka straciła cierpliwość.
- Lilka! Ile można się ogarniać? - I zaklęciem otworzyła drzwi i zaniosła się śmiechem. Dziewczyna spała na stojąco przed lustrem z błyszczykiem w ręce, którym przed zaśnięciem chciała się pomalować. Wyszło z tego, że Ruda miała całą dolną szczękę umazaną kosmetykiem. Śmiech przyjaciółki obudził Lily.
- Co się stało? - Spytała zdezorientowana. Po patrzyła w lustro i krzyknęła. Zaczęła zmywać z siebie błyszczyk w ekspresowym tempie i po 5 minutach była gotowa. Wyszły wszystkie na śniadanie do PW.
W wejściu pojawili się Huncwocwoci.
- Gdzie ona jest? - Zaczął rozglądać się James. Zobaczył ją. - Ruda!
- Ignoruj go. - Powiedziała do Lily Ann. - Po wczorajszym treningu nie zasługuje na to by przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu. - Rogacz podszedł do przyjaciółek.
- Lily? - Ruda jak by nigdy nic jadła śniadanie. Ignorowała go, a nawet ukradkowe spojrzenia innych uczniów szykujących się na kolejną aferę, której nie było od dawna. - No przepraszam za ten trening. - Nadal nic. - Ej, no weś. Nie musisz mnie ignorować. - I tak nic. - Pfff, co ciebie ugryzło?
- Co mnie ugryzło? - Spytała ze złością w głosie wyprowadzona z równowagi. - Wiesz, to nie ja znęcam się nad drużyną, nie ja znęcam się nad Severusem, nie ja pomiatam słabszymi tylko dlatego, że jestem dobra w zaklęciach i to nie ja czochram sobie włosy by wyglądało jak bym dopiero co zszedł z miotły!
- Czyli wracamy do punktu wyjścia. - Mrukną.
- Co?
- Nic.
- Nie "nic". Bo przecież każde słowo tego wspaniałego Jamesa Pottera jest na wagę złota. - Powiedziała z ironią.
- Ej, ale ja nie jestem przemądrzałym Rudzielcem, który zawsze musi być we wszystkim najlepszy! - Odpowiedział także już zdenerwowany. Dyskusji przyglądała się już spora grupka uczniów.
- Słucham? Co ty powiedziałeś?
- To co usłyszałaś! Wieczna profekcjonalistka - zaczął się rozkręcać - musisz być najmądrzejsza, najzdolniejsza. Cały czas mnie ranisz, nie dajesz mi szansy. Teraz za dawnym Potterem zatęsknisz. Będę taki jak zawsze, a dla Ślizgonów jeszcze gorszy. - Teraz zwrócił się do wszystkich uczniów mimo, że i tak wszyscy się na nas gapili. - Dawny James Potter powraca, a z nim reszta Huncwotów! Następnego kawału możecie się spodziewać nie długo. - I bez słowa, z tym swoim kpiącym uśmieszkiem, wyszedł z Wielkiej Sali, a za nim parę dziewczyn z jego fanclubu, które myślały, że skończył z fazą "Evans mnie opętała" i teraz będzie tak jak zwykle, czyli: one za nim łażą, a on umawia się z każdą po kolei na dwa dni przy czym raz dziennie spyta się Lily o randkę, a ona da mu kosza. W drzwiach jeszcze się odwrócił i powiedział - Ale tak jak by co to moja oferta co do randki nadal jest aktualna. - I wyszedł. 
Lily usiadła na swoim miejscu i jak by nigdy nic zaczęła jeść śniadanie. Udawała, że nie widzi tych wszystkich spojrzeń uczniów. Udawała, że nic ją to nie ruszyło. Tak, udawała, ponieważ bardzo nie chciała znowu znosić dawnego Pottera, tego, którego tak nienawidziła.

***

[Oczami narratora]
Na pierwszej lekcji były zaklęcia. Sala wyglądała jak zwykle. Ławki były poustawiane po dwie osoby. Na ścianach wisiały plakaty co do poszczególnych zaklęć. Zaczarowane były tak, że każdy mógł się z nich podczas przerwy, czasu wolnego itp. uczyć, ale podczas odpytywania znajdowały się na nich błędne informacje. Dowiedziało się o tym paru uczniów podczas sprawdzianu. Przed wszystkimi ławkami było biurko nauczyciela, a obok stołek by wszyscy mogli zobaczyć dosyć niskiego Flitwicka. 
Ćwiczyli zaklęcie Tergeo. Gdy profesor spytał o dane o uroku, a Lily odpowiedziała poprawnie Potter nie powstrzymywał się z kumplami (Remus trochę mniej) o złośliwych komentarzach. W mniej więcej środku lekcji, podczas ćwiczeń James przysłał jej liścik:

To kiedy nasza randka Evans, na którą się zgodziłaś?
James
xxx

Prychnęła, zgniotła papierek i odrzuciła do James. Popełniła jeden błąd: nie zrobiła tego dyskretnie i nauczyciel to zauważył. Różdżką przywołał papierek i przypadkiem odczytał go na głos. Lily założyłaby się, że Potter rzucił urok na nauczyciela by przeczytał to na głos. Znów ją przechytrzył. Musiała wstać i się tłumaczyć, że na prawdę nie umówiła się z Potterem na randkę. Nauczyciel powiedział:
- Dobrze znacie zasady, a jedną z nich jest zakaz wysyłania liścików. Pan Potter ją złamał, ale ty odrzuciłaś liścik więc oboje dostajecie szlaban. Zgłosicie się o 21 u Hagrida. O ile wiem Pan Potter i jego przyjaciele... O ile się nie mylę nazywacie się Huncwotami. No więc Pan Potter i... Huncwoci - ostatnie słowo wymówił jak by się go bał - mają już szlaban, więc ty tylko do nich dołączysz.
"Nie no po prostu super" pomyślała "Tylko ja dostaję karę, ponieważ ON ją już ma. To nie sprawiedliwe!". W oczach Lily można było zobaczyć małe ogniki. Rzuciła mu mordercze spojrzenie i powróciła do pracy.

***
[Oczami narratora]
Punktualnie zjawiła się w chatce Hagrida. Półolbrzym spojrzał na zegarek.
- Powinni się pojawić za jakiś czas. Może napijesz się herbatki?
- Nie dziękuję. Co miałeś na myśli, że za jakiś czas będą? Powinni być tutaj teraz! Jest już 10 po!
- Lily, wszyscy nauczyciele nauczyli się, że oni się spóźniają. Darujemy im to gdy jest w granicach mądrości.
- Ale...
- O przyszli! - Roześmiani Huncwoci całkowicie na luzie przywitali się z przyjacielem. Zachowywali się tak jak zwykle. Nie przejmowali się szlabanem, w przeciwieństwie do Lily, która takich w życiu miała niewiele. - Będziecie szukali krwi centaura. Dwóch podczas walki straciło przytomność i pozostaną w tym stanie do mniej więcej jutra. Podzielcie się na dwie grupy i każda napełni swoją fiolkę ich krwią. Gdyby stało się wam coś niebezpiecznego wypuście czerwone iskry. - Podał grupie dwie fiolki. Podzielił ich na dwie grupy: James i Lily oraz Syriusz, Remus i Peter.  - Możecie już ruszać.

***
[Oczami Syriusza]
Ruszyliśmy. Remus nas zaczął prowadzić. Ja natomiast zastanawiałem się co zrobić z Dorcas na następnej randce. Może by tak w tą samą kawiarenkę? Nie, ja nie mogę się powtarzać. Niestety moje oryginalne miejsca się wyczerpały, musiałbym ją zabrać gdzieś gdzie już zabrałem jakąś dziewczynę. Istnieje jeszcze jedno takie miejsce, ale… Nie, nie mogę tam, bo Huncwoci by się obrazili. To było NASZE miejsce i nikogo innego. Mógłbym ją zabrać do takiej jednej zapomnianej sali. Udekorować ją i zrobić taki piknik. A może piknik na błoniach o północy i rzucić zaklęcie, że nikt bas nie widzi i nie słyszy? Tak, to zdecydowanie to. Ustaliłem wszystkie szczegóły, typu: kolor koca, jedzenie napoje i te bardziej dokładne, jak jakiej firmy ma być to jedzenie. Gdy wszystko w mojej głowie było gotowe chciałem spytać Remusa jak daleko jeszcze, ale zobaczyłem, że Lunatyk trzyma wypełnioną  fiolkę w ręce i zbliżamy się do chatki Hagrida. No tak, tak zwykle wyglądają szlabany kiedy jestem zamyślony.

***
[Oczami Jamesa]
Szliśmy razem przez Zakazany Las. Zawsze mnie fascynował. Wszystko wydawało się takie magiczne i tajemnicze. W tym miejscy drzewa były ze sobą strasznie ściśnięte i udawało się nam przechodzić tylko dzięki wąskiej dróżce. Ona nie podzielała mojego zafascynowania i drżała ze strachu i zimna. Chętnie bym ją objął, ale nie mogłem. Lily mimo to tak pięknie wyglądała w świetle księżyca, który na szczęście nie był w pełni. A teraz przez ten głupi trening nie byliśmy przyjaciółmi! Oczywiście nadal ją kochałem mimo iż czasem denerwowała mnie tak, że traciłem kontrolę. Jak dziś rano. Nie rozmawialiśmy. Szliśmy tylko za śladem: pojedynczymi kropkami srebrnej krwi. Nagle Lily potknęła się o wystający konar i przewróciła się. Zrobiła to tak niespodziewanie, że nie zareagowałem.
- Nie pomożesz mi wstać? - Spytała z goryczą w głosie.

- Eeee, tak jasne. - I podałem jej rękę. Ona prychnęła i nie wiadomo dlaczego ją odtrąciła i podniosła się o własnych siłach. Te kobiety: mówią, że nie pomagasz, a kiedy chcesz to nie przyjmują pomocnej ręki. Nigdy ich nie zrozumiem. Przez całą drogę zbierałem się by do niej zagadać lub po prostu porozmawiać, ale nie miałem odwagi. Chwila! Ja, James Potter, nie mam odwagi? Niemożliwe! Już miałem coś powiedzieć, ale doszliśmy do chatki Hagrida, a ona bez słowa ruszyła do swojego Dormitorium. Zmarnowałem szansę do poprawy naszych stosunków. Możliwe, że jedyną. Zmarnowałem ją i teraz nadal będę musiał udawać, że nic do niej nie czuje i to "Evans, umówisz się ze mną?" to tylko puste słowa.
25.06.2013

Rozdział 13

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Wiem, że długo nie było notki i mam nadzieję, że ta Wam się spodoba. Dedykuje ją Skrzatowi za jedne z pierwszych szczerych komentarzy dotyczących błędów technicznych. Co do niezgodności z kanonem to może parę rzeczy się nie zgadzać, nie będziemy się idealnie dostosowywać. Jeszcze raz dziękuję Skrzatowi i miłej lektury.
Ala
....:::***:::....
[Oczami Lily]
Gdy się obudziłam Ann już siedziała na łóżku czytając jakiś kolorowy magazyn. Dorcas także nie spała, ale ona wpatrywała się jak zaczarowana w zdjęcie Syriusza. Ponieważ nie była zajęta czymś ważnym to postanowiłam ją zagadać:
- Dori, jak twoja randka z Syriuszem? Nie zdążyłaś mi jeszcze opowiedzieć. - Wyrwała się z osłupienia.
- Było cudownie! Zabrał mnie do takiej romantycznej kawiarenki, gdzie było tak pięknie. Gadaliśmy, a później mnie pocałował i było tak wspaniale! - Powiedziała z rozmarzeniem. - A jak było z Jamesem?
- No, więc...
- Po co ja pytam? Przecież widziałam Ciebie na śniegu jak upadliście, później pewnie się pocałowaliście. Ty w końcu zrozumiałaś, że go kochasz Zostaniecie najpopularniejszą parą w szkole! Sławny Podrywacz i Ułożona Pani Prefekt. To kiedy twoja następna randka? - Wyrzuciła tak szybko, że nie miałam jak jej przerwać.
- Nie!
- Jeszcze się nie umówiliście na następną randkę?
- Cała ta historia to wytwory twojej wyobraźni! - Powiedziałam zdziwiona swoim spokojnym głosem. Wstałam chcą pójść się ubrać do łazienki, ale Dorcas powiedziała z miną zbitego psa:
- Okej, okej, żartowałam. To jak było? - Opowiedziałam jej jak spędziłam miły wieczór z przyjacielem.
Po około godzinie damskich plotek przygotowałyśmy się i zeszłyśmy do PW. Na kanapach siedział drużyna, a w okół nich mały tłum. Gdy przecisnęłyśmy się do graczów kibice zobaczyli mnie i taż zaczęli gratulować i prosić o autografy. Po ok 15 minutach ruszyliśmy na śniadanie. Musiałam siedzieć z drużyną, a Ann, która nie była duszą towarzystwa i wolała usiąść dalej niż się do nas pchać. Pchać ponieważ nie dość, że Syriusz także (nie wiadomo dlaczego) uważany był w pewnym sensie za gracza. Ludzie z Gryffindoru kochali go za jego komentarze. Gdzie dwóch największych rozrabiaków tam też są i tłumy chcące usłyszeć jak najwięcej zabawnych historyjek. Na śniadaniu więcej rozmawialiśmy na temat wczorajszego meczu niż jedliśmy więc McGonagall musiała rozproszyć tłumek. Gdy odeszli James powiedział do całej drużyny:
- Dziś o 12 będzie trening. - Przez graczy przeszedł pomruk niezadowolenia, ale nikt się nie postawił więc zrobiłam to ja:
- Ale wczoraj graliśmy mecz! Czemu od razu chcesz robić trening?
- Musimy dużo ćwiczyć. Jak ci się nie podoba to możesz odejść. - Wiem dlaczego nikt nie zaprotestował: bali się
- Pff, okej.
- Okej?
- No?
- Nie "okej" tylko masz się zjawić!
- Nie będziesz mi rozkazywał! - Krzyknęłam z oburzeniem niezainteresowana tym, że najbliżsi uczniowi przyglądają nam się z zainteresowaniem.
- Jeśli o to chodzi to będę!
- To spadaj! - Wstała zostawiając niedojedzonego tosta i ruszyłam do wyjścia.
- Ale przyjdziesz? - Spytał próbując ukryć w głosie obawę.
- Zobaczę. - Rzuciłam przez ramię i nie oglądając się za siebie ruszyłam do swojego Dormitorium, a za mną pobiegły Dorcas i Ann.

***

O 11: 30 zaczęłam się przebierać w szatę do Quidditcha. Postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. Na boisko przyszłam ostatnia i zobaczyłam ulgę w oczach kapitana drużyny.
- Jesteśmy już wszyscy. McDonald spóźniłeś się!
- Ale Evans jeszcze bardziej!
- Nie dałem ci głosu! 3 kółka w okół boiska. Później Wood staniesz na bramce, a ścigający będą celowali do na dwa kafle. W tym czasie pałkarze będą celować w szukających by im utrudnić pracę. Po tym ćwiczeniu spróbuje nauczyć Was przerzutki i Zwodu Wrońskiego. Zaczynamy! - Zaczęliśmy trening. Prawie wszystko trafiłam, ale on i tak cały czas mnie krytykował. Po pewnym czasie straciłam kontrolę nad sobą.
- Grasz gorzej niż Puchoni! Powiedziałem wyraźnie, że masz atakować z prawej strony!
- Powiedziałeś, że z lewej! - Odkrzyknęłam.
- Wcale, że nie!
- Tak! 
- Nie
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Tak!
- Nie!
- Ha!
- Co "ha?" - Spytał zbity z tropu.
- Powiedziałeś, że "nie" czyli, że miałam rację!
- Jeśli zaraz się nie uspokoisz to...
- To co? Wywalisz mnie z drużyny?
- A żebyś wiedziała!
- Nie musisz się fatygować! ODCHODZĘ! - Zleciałam na dół. Może nareszcie James nauczy się szacunku do "podwładnych" i nie będzie podchodził do tej gry na śmierć i życie.

***

Po nieudanym treningu ruszyłam pouczyć się do biblioteki. W kącie zobaczyłam czytającego Severusa. Podeszłam do niego.
- Hej Sev.
- Cześć Lily. Dawno nie rozmawialiśmy.
- Jakoś zleciał ten czas. Co u Ciebie?
- Hmm, wszystko dobrze oprócz tego, że trzeba się uczyć do SUMów. Chyba nie muszę wspominać, że Potter i Black nadal mi dokuczają wieszając do góry nogami.
- Co?! Ja im dam!
- Przyzwyczaiłem się. Ale co u Ciebie? Doszłaś do drużyny Quidditcha! Teraz już was nie pokonamy! - Cieszę się, że Severus nie jest zainteresowany tą grą, wynik jego domu jest mu obojętny. Gdyby nie to nasza przyjaźń by nie przetrwała za długo.
- Taa, teoretycznie to odeszłam.
- Dlaczego? - Opowiedziałam mu jak przebiegł trening. Na zachowanie Pottera, jego wroga, nie zareagował pozytywnie.
- Nie popieram twojej przyjaźni z Potterem.
- Chyba już jej nie ma. - Nie powiedział tego, ale wiem, że się ucieszył. Mimo to cieszyłam się, że różne domy nie zniszczyły naszej przyjaźni. Nadal mogłam z nim rozmawiać jak na dawnych czasów gdy byliśmy jedenastolatkami.
- CISZA! - Krzyknęła bibliotekarka. - To jest miejsce do czytania i uczenia się, a nie gadania! Wynoście się stąd! - Ruszyliśmy każdy do swojego Pokoju Wspólnego. Moją głowę nadal zaprzątała myśl dlaczego bibliotekarka każe być cicho a sama wrzeszczy.

....:::***:::....

Czytasz = komentujesz :)

Zapraszam na mojego drugiego bloga: Pamiętnik Ginny Weasley
18.06.2013

Rozdział 12


Obiecany rozdział. mamy nadzieję, że się Wam spodoba. 
Ala i Maja
....:::***:::....

[Oczami Lily]
- I co dalej Glizdku? Spytali wszyscy zaciekawieni.

- Kazała mi zapłacić za tą czekoladę

- W sensie to nie była dziewczyna?

- No… nie - Po tym jak Peter zwierzył się Huncwotom, Syriusz i Potter zrobili z tego furorę dnia. Teoretycznie powinien być na nich zły, ale po raz pierwszy zdarzyło mu się być w samym centrum uwagi, więc nie protestował i grzecznie odpowiadał na pytania.

- A kiedy będzie kolejny mecz Quidditcha?- zapytałam z innej beczki.

- A od kiedy Cię to interesuje?- Spytał z nutką ironii jakiś 6-klasista.

Zaczerwieniłam się ze złości. Mimo iż interesowałam się nauką, byłam też wielką fanką tej gry. Często wdawałam się w dyskusje na jej temat, ale widocznie nikt tego nie zauważył. Miałam także najlepszą miotłę sezonu: Strzałę 2000. W wakacje dużo ćwiczyłam, i wiedzieli o tym moi rodzice, Dorcas i Ann. Dorcas w drużynie na pozycji ścigającego, a Ann zrezygnowała, gdy podczas przesłuchania spadła z miotły i złamała sobie dwie nogi, rękę i jedno żebro.

- Od zawsze, a bo co?

- To tak… to… wymień wszystkich graczy naszej drużyny.

- Phi. Szukający, a zarazem kapitan - Potter, pałkarze - bliźniacy Prewettowie, obrońca to doskonały Woody, a ścigający to Meadowes, McDonald i nieszczęsny Houston.

- Czemu nieszczęsny?

- No oczywiście! Chwieje się na miotle, często chybia, nie pochyla się nad trzcionkiem kiedy chce przyspieszyć…

- Doobra, to było za łatwe. Może wymień wszystkich zawodników Armat z Chudley.

- Dtiry, Mazepa, dwóch Wooscy’ch, Crewson oraz dwie kobiety: McRley i Zasnee.

- Niee, to jest najlepszy zespół na świecie więc...

- Och, daj już spokój Jason. Widzisz przecież, że dziewczyna zna się.

- Lily, pierwszy mecz jest już jutro i gramy z Ślizgonami. - Powiedział Potter głośno żeby wszyscy usłyszeli.

- Jutro? - Jęknęłam przestraszona.

- Tak, 19 listopada, a co?

- Niiic. Muszę już iść.- I nie czekając pobiegłam do gabinetu Dumbledora.

***

[Oczami Lily]

Siedziałam na trybunach blisko zejścia do szatni. Obie drużyny wleciały na boisko.

-To ma być czysta gra -wrzasnęła profesor Hooch - kapitani!

Potter i Zabini niechętnie podali sobie ręce, po czym szybko wytarli je o szatę.

-No więc przedstawimy sobie drużyny - zaczął nasz komentator Syriusz -Gryffindor: Prewettowie jako pałkarze, Brian Woody jako obrońca, ścigający to doskonała Meadowes, brat naszej prefekt naczelnej Jason McDonald i ten mniej znany Houston. Oczywiście nie zapominamy o najlepszym! Szukającym! Wszechczasów! JAMESIE POTTERRZE!!! Ślizgoni: ten, tamten, siamten, zasmarkany kapitan Zabini… Tak pani profesor… Już się uspokajam… Slytherin: Zabini, Malfoy, Goyle, Sizhany, Lugini, Smith - rzucił na jednym tchu - i mój zasmarkany brat Regulus Black- ostatnie słowo jakby wypluł. - No więc zaczynamy: Meadowes złapała kafla, rzuca do McDonald, ten do Houstona i znów do Meadowes. Chłopie celniej… Dziewczynę mi staranujesz… Tak pani profesor… I Meadowes celnie strzela! 10:00 dla Gryffindoru! Ślizgoni przejmują kafla… Tak, Woody obronił! W sumie to nic dziwnego, bo piłkę Malfoy'a nawet moja zasmarkana matka by obroniła… Tak pani McGonagal… Chcę być komentatorem… Nie mogę być neutralnym… Sama pani widzi jak oni grają… Dobrze… Obiecuję: nie będę krytykował tych… Powracając do gry… Jest 30: 10 dla Gryfonów… Ja ci dam Goyle! Jak możesz celować tłuczkiem w moją dziewczynę?! Ale wspaniała Dori zrobiła unik i piłka trafia w…uuuuuuuuuuuuuuuuu… Houston połamał trochę kości. Potter, kto wchodzi?… Nie ma zastępcy? Co robimy panie dyrektorze?... Że what!!? Wchodzi Evans?– Wleciałam gładko na swojej Strzale - Ale ona nie umie grać… Poręcza Pan za nią… Się zobaczy… Jeszcze da popalić Ślizgonom…

-Co robisz – zapytał mnie James.

-Ty się skup na łapaniu znicza! Potem mi podziękujesz - Potter zaczął coś mruczeć, a moje słowa wywołały na trybunach śmiech.

-Kontynuujemy grę… Meadowes rzuca do Evans. A ta robi przerzutkę do McDonald. Evans robi trudny trik? Niemożliwe! Lily rzuca… 40: 10 dla Gryffindoru. Ślizgoni mają kafla, którego szybko odbiera im… Evans? No… zdaje się że mamy stałego zastępcę Houstona… Ale co ona robi?... Lily pędzi w stronę ziemi jakby dostrzegła znicza, ale… Czy ścigający może pełnić też tą rolę? Za nią pędzi mój zasmarkany braciszek… Dziewczyna robi zwód Wrońskiego i w tym czasie… JAMES POTTER ŁAPIE ZNICZA!!!! Gryffindor wygrywa 210:10!!! Szykuje się niezła tego balanga… Tak pani profesor… Oczywiście że żartowałem!

***

[Oczami Pottera]
Czułem wypełniającą moje ciało euforię. Wygraliśmy nasz pierwszy mecz w sezonie i zdobyliśmy następcę tego strasznego Houstona, Lilkę. W PW ma się odbyć impreza dla wszystkich Gryfonów od 3 roku w wyż. Do naszego Dormitorium weszła Dorcas.
- James, kiedy zacznie się impreza?
- Za... - Spojrzałem na zegarek - 10 minut.
- Co?!
- Co "co"?
- Nie zdążę się przygotować!
- Macie być ładne, wesołe i przygotowane. Nie możesz iść w tym? - Zamiast odpowiedzieć pobiegła szybko do swojego Dormitorium, pewnie się przygotować.
- Łapa przygotuj żarcie, Remus picie, Glizdogon dekoracje! Ja idę się uczesać
- Ale ty i tak się poczochrasz, a ja muszę ułożyć włosy! - Zaprotestował Syriusz.
- Jakieś pytania?
- TAK!
- Nie? Okej. - I zamknąłem się w łazience. 10 minut później gotowy zszedłem na dół. Większość Gryfonów już tam była. Zobaczyłem Lily w czarującej sukni... Właściwie to dżinsach i kolorowej bluzce na ramiączkach z cekinami.
- Glizdek! Czemu wyjadasz ZNOWU piwo kremowe?
- Czo ty szę tak na me uwrząłeś? - Spytał z pełną buzią.
Nie zdążyłem odpowiedzieć bo zaczęła lecieć muzyka i impreza się zaczęła. Przetańczyłem chyba ze wszystkimi dziewczynami, oprócz Lily bo ona cały czas była w centrum zainteresowania po dzisiejszym meczu. Około 24 zaproponowałem:
- Dobra ludzie. Impreza nie pierwsza w waszym życiu. To co, butelka na wyzwania? - Większość wyraziła aprobatę więc usiedliśmy przed kominkiem w kółku.
- Mogę? - Spytała Mary McDonald wskazując na butelkę.
- Jak sobie szanowna Pani Prefekt Naczelna życzy. - Odpowiedział dżentelmeńsko Syriusz. Zakręciła i wypadło na Petera.
- Co za szczęście - mrukną.
- Peter, masz podłożyć łajnobombę pod gabinet McGonagal. - Spoko pomysłowa ta prefekt. Peter wyszedł i po jakiś 5 minutach usłyszeliśmy huk. Do PW wpadł czerwony Glizdogon, a za nim jeszcze czerwieńsza profesor.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Szlaban Pettigrew! - I wyszła. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem a ja zacząłem ich uspokajać towarzystwo:

- Cisza! Boże, co za barany!

- Peter, rzucaj.–zakręcił butelką – Ann.

- Doobra. Polonezik z Lupinem przez minutę – otoczeni chmarą widzów w ciszy tańczyli. Po wyznaczonym czasie pomysłodawca zawołał – dobra, zaliczone. Kręć.

Wypadło na Syriusz, który chcąc nie chcąc zaśpiewał „Ona tańczy dla mnie”. Po jego zawodzeniu wszyscy zaklaskali wołając
 bis.

- Ej! Rzucam

- Lilka. Większego pecha nie możesz mieć- szepnęła Dorcas.

- Ruda… może… to co Ann. Tylko z Jamesem i przez dwie minuty.– Dziewczyna spojrzała na Łapę z wyrzutem. Ale czego się spodziewała. Wstaliśmy i niechętnie podeszła. Pomimo naszej dłuuugiej znajomości robiła to po raz pierwszy. Z niemym wyrazem twarzy zbliżała się dopingowana „Lily! Polonezik!”.Zatańczyliśmy, a potem odeszła cała czerwona na twarzy. Rozanielony nie myślałem o dalszych zadaniach. Poszedłem po zabawie spać.


14.06.2013

Rozdział 11

Obiecywany rozdział. Całkiem długi mi wyszedł. Nie wiem, kiedy pojawi się następny, mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi i Mai się go przepisać. 
Niektórzy może zauważyli, że od paru rozdziałów nie nadajemy tytułu notce. Zrobiłyśmy to dlatego by tytuł nie zdradzał treści.
czytasz = komentujesz (nawet nie wiecie jak to motywuje)
Ala


....:::***:::....


[Oczami Lily]

Obudziłam się zlana potem. Podeszłam do Dorcas i bez słowa przytuliłam ją.

- Co się stało Lily? - Opowiedziałam jej cały sen.

- Nie martw się Lilka to tylko sen.

- Ale jaki!

- Wstawaj i idziemy na śniadanie. Pamiętaj, że sny nie wydarzają się na prawdę.

Gotowe wyszłyśmy na śniadanie. Przy stole nauczycielskim siedział tylko profesor Dumbledore.

- Proszę o uwagę! Wczoraj profesor Slughorn odkrył w swojej starej szafie parę boginów. Nauczyciele będę dzisiaj przez cały dzień je wyganiać więc nie będzie lekcji. Żebyście się nie nudzili to możecie iść do Hogsmeade. - Zakończył, a w WS odbyły się głosy podniecenia. James niespodziewanie spytał:

- Lily pójdziesz ze mną do Hogsmeade? - Spojrzałam na niego zdziwiona. - Oczywiście jako przyjaciele. - Dodał szybko.

-Co?... Tak, jasne. Nie mam żadnych planów. - Spytałam lekko zdezorientowana. - Może pójdziecie z nami? - Zwróciłam się do reszty moich przyjaciół.

- Emm... Ja nie mogę. - Opowiedziała Dor.

- Dlaczego?

- Powiem ci później.

- Ja też nie - powiedział Remus - będę wyjaśniał Ann astronomię.

- Syriusz?

-Ja się umówiłem - opowiedział bez zająknięcia.

- Aha, no to idziemy sa...

- Liluś, mogę na chwilkę? - Przerwał mi Matt.

- Taa, jasne.

Stanęliśmy w kącie WS.

-Pójdziemy razem do Hogsmeade? Odkryłem taką nową kawiarenkę...

- Niestety nie mogę.

- Dlaczego?

- No... Więc... Idę... A z takim jednym przyjacielem... - Zająknęłam się.

- Kim?

- Jamesem.

- Potterem?

- Jako przyjaciele.

- Przyjaciele? - Wyczułam w jego głosie złość.

- No tak.

- Po co to zrobiłaś?

- Co? - Spytałam zdezorientowana.

- Zaprzyjaźniłaś się z nim

- Nie chcę mieć w nim wroga. Kiedy się nie popisuje tym "Evans, umówisz się ze mną?" to jest miły, czuły, zabawny...

- Zabraniam ci z nim iść! - Ponownie mi przerwał.

- Zabraniasz mi? - Spytałam ze złością.

- Tak.

- To się wypchaj! - wrzasnęłam ze złością. - Co ty sobie wyobrażasz?! ZABRANIAJĄC mi się z nim zadawać. To tak jakbyś zabronił mi przyjaźnić się z Dorcas!

- To już jest tak blisko ciebie?

- Co? - Spytałam z bita z tropu.

- Jeżeli jest już ciebie tak blisko ciebie jak Dor, z którą się przyjaźnisz pięć lat, to niedługo się z nim umówisz.

- Koniec z nami. - Ucięłam temat. Odwróciłam się na pięcie i z wysoko podniesioną głową ruszyłam na swoje miejsce przy stole.

Jednak ruszyły mnie jego słowa: "Jeżeli jest już ciebie tak blisko ciebie jak Dor, z którą się przyjaźnisz pięć lat, to niedługo się z nim umówisz.". Nie mogę na to pozwolić!

Byłam dobrą aktorką więc ukryłam moje prawdziwe emocje i przybrałam na twarz maskę oburzenia.

- Co się stało?

- Tamten dupek ZABRONIŁ mi iść do Hogsmeade z Jamesem.

- I co?

- Zerwałam z nim.

- Co?! - Oburzyła się Dori.

- To co usłyszałaś. Jakieś wątpliwości?

Po skończonym śniadaniu ruszyliśmy o swoich Dormitoriów się przygotować.


***

[Oczami Lily]

- No to z kim się tym razem umówiłaś? - Spytałam Dorcas.

- Skąd pomysł, że się umówiłam?

- Znam ciebie od 1 klasy. Wiem o tobie wszystko. Biorąc pod uwagę twoją mimikę twarzy, delikatne rumieńce, oczy były lekko nie obecne,...

- Okej, okej już ci mówię. Z Syriuszem.

- Kto?!

- Es - y - er - i - u - es - zet. SYRIUSZ.

- Rozumiem, ale jak?

- No... Tak właściwie to na 3 roku się w nim zakochałam...

- Odkryłam to już dawno, ale nadal nie rozumiem dlaczego umawiałaś z tymi wszystkimi chłopakami. Byłaś, ba!, Jesteś żeńską wersją Łapy.

- Robiłam to żeby był zazdrosny.

- Zbaczając z tematu to jak to się stało, że Remus pomaga Ci w astronomii? Przecież jesteś z niej bardzo dobra. - Zwróciłam się do Ann.


***

[Oczami Jamesa]

- No to z kim się tym razem umówiłeś Łapo? - Spytałem niespecjalnie zainteresowany. Wiedziałem, że mój przyjaciel miał już BARDZO dużo dziewczyn. Stosował metodę 3z (zdobyć, zaliczyć, zostawić).

- Z Dorcas.

- Kto?

- Dy - o - er - ce - a - es. Dorcas.

- Ale czemu ona? Żeby zostawić później przyjaciółkę naszej przyjaciółki.

- Aaa... Nie wiem. Poszedłem do biblioteki...

- Gdzie?! Zwariowałeś? To zniszczy naszą reputację!

- ... Po książkę o Quidditchu...

- Uff...

- I zobaczyłem Dorcas. Wyglądała tak pięknie - tu utnę parę niepotrzebnych komplementów - i ponieważ wcześniej byłem u starego Dumbka i powiedział mi o Hogsmeade. Podszedłem i spytałem.

- Czy ty się przypadkiem nie zakochałeś?

- Nie! Czemu tak uważasz?

- Ponieważ nigdy nie opisywałeś tylu cech jakiejś dziewczyny...

- Wydaje ci się.

- Zbaczając z tematu to jak to się stało, że ty Remusie pomagasz Ann w ASTRONOMII, która jest jej ulubionym przedmiotem? Trzeba było pomóc jej w numerologii.

- Chciałem się z nią umówić, ale spanikowałem. Powiedziałem byle co.

- Ty?!... Ech, Remusie, Remusie...

***

[Oczami Lily]

- Dziewczyny! Ile można się przygotowywać? - Krzyknął któryś z huncwotów.

- Już schodzimy! - Odkrzyknęłam.

Był środek listopada. Nagle zobaczyłam za oknem śnieg. Pisnęłam z uciechy i ponownie krzyknęłam do Jamesa:

- Spadł śnieg dlatego jeszcze raz musimy się przebrać - Usłyszałam ciche westchnięcie zawodu z dołu, ale się tym nie przejęłam. Nie mogę pójść w tym w czym jestem, ponieważ zmarznę!

-Założyłam moją błękitną puchową kurtkę, brązową wełnianą czapkę z kompletem do szalika i rękawiczek. Pod tym miałam jasnoróżową tunikę i czarne rurki. Wyrobiłam się w 5 minut by nie musieli długo czekać. Zeszłam na dół, ale ich nie było

- Chłopaki! Jesteście tam? - Krzyknęłam w stronę ich Dormitorium.

- Przebieramy się.

- Ok.

Usiadłam na parapecie i oglądałam jak płatki śniegu przykrywają zieloną trawę na błoniach. Podszedł do mnie Matt.

- Lily, sorry za tamto. Po prostu jestem zazdrosny. Dasz mi jeszcze jedną szansę?

- Matt, gdybym coś do ciebie czuła to może. Ale niestety nie.

- A możemy chociaż zostać przyjaciółmi?

- Wiem, że zawsze na koniec związków tak się mówi, ale ja tego nie widzę. Zostańmy po prostu znajomymi.

- Ale... - Z opresji wyciągnęli mnie James i Syriusz schodzący na dół.

- Muszę iść - przerwałam mu - pa.

Ja i Rogacz ruszyliśmy, a Syriusz poczekał na Dor. Szliśmy w stronę wioski, przez korytarze Hogwartu, w ciszy. Zdenerwowana ciszą spytałam:

- Co dzisiaj taki małomówny jesteś?

-Myślałem, że chciałabyś trochę ciszy po tak... Pośpiesznym? Końcem związku z Mattem.

- To słodkie, że się tak troszczysz, ale ten związek od początku był klapą. On gada albo o nauce, albo o tym ile to Wybitnych dostał.

- To straszne!

- No właśnie! Ani grama szaleństwa! - Odpowiedziałam wchodząc na zaśnieżone błonia.

- Szaleństwa? - Spytał z błyskiem w oku i zaczął mnie obrzucać śnieżkami.

- Osz ty! - I nie pozostałam mu winna. Niestety w tej zabawie był lepszy i szybszy więc musiałam zacząć uciekać by nie zatonąć w śniegu. On pobiegł za mną. Potknęłam się i runęłam na miękki śnieg. On wpadł na mnie przez co leżał na mnie na brzuchu. Zaczerwieniłam się po końcówki uszy. Gdy zorientował się w jakiej pozycji leży zszedł ze mnie i położył się obok. Zaczęliśmy się śmiać jak małe dzieci. Gdy się opanowaliśmy ruszyliśmy w stronę już małej kolejki do Flicha. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym popijając kremowe piwo w Trzech Miotłach.


***

[Oczami Dorcas, w tym samym czasie]

Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Syriusz, już bez Jamesa, który pewnie poszedł z Lilką. Przyjrzał się krytycznie mojemu jasnoróżowemu i czarnemu stroju. Pokiwał głową z uznaniem. Złapał mnie pod rękę jak na czarno- białych filmach, które widziałam u Lily. Powiedział, że pięknie wyglądam. Zarumieniłam się lekko. Wyszliśmy odprowadzeni zawistnymi spojrzeniami dziewczyn z fanclubu Łapy, które zapewne były skierowane pod moim adresem. Rozmawiając o różnych mało ważnych rzeczach doszliśmy do kolejki u woźnego. Nagle spytał na niespodziewany przeze mnie temat:

- Myślisz, że Ruda i Rogacz kiedyś będą razem?

- Hmm, myślę, że tak. Mimo wszystkich przeciwności ciągnie ich do siebie.

- Uważam, że powinniśmy im pomóc.

- Im?

- No Lilce. Żeby w końcu uświadomiła sobie, że czuje coś do Jamesa.

- A co jeśli jednak nie czuje?

- Zaufaj mi.

- Nie Syriuszu. Możesz tylko zepsuć ich dotychczasowe relacje.

- ...aje ...ly ...as do ...ycznia - mruknął pod nosem.

- Co?

- To, że jeśli nie będą razem do stycznia to ja im pomagam.

- Do stycznia 6 roku. - Zaczęłam się targować.

- Nie ma mowy.

- Do listopada 6 roku.

- Do max pierwszego dnia 6 roku.

- Ok.

- Ale ty mi pomożesz!

- Nie!

- To do stycznia...

- Ok, ok, niech Ci będzie. - Powiedziałam kończąc rozmowę i podając Flichowi pozwolenie. - To gdzie idziemy?

- Niespodzianka. - I zawiązał mi oczy chustką oraz złapał za rękę.

Czułam, że przechodzimy przez jakieś małe uliczki. Weszliśmy do sklepu. Przeszliśmy przez, zapewne, zaplecze sklepu i znowu znaleźliśmy się na zewnątrz. Po około 10 minutach wędrówki weszliśmy do ciepłego pomieszczenia. Syriusz zdjął mi opaskę.

W pokoju panowały różne odcienie czerwonego. Wszystkie stoliki były okrągłe, wiklinowe i z szklaną płytą na górze. Do każdego przysunięte były 2 lub 3 miękkie fotele. Z ust wydobyło mi się ciche "łał".

Odsunę mi jedno krzesło, a gdy na nim usiadłam znowu je przysuną. Usiadł na przeciwko mnie.

Kelnerka podała nam karty z napojami i odeszła.

- Co sobie życzysz do picia? - Spytał dżentelmeńsko Syriusz.

- Hmm, Wezmę gorącą czekoladę.

- To ja też. - Złożył zamówienie.

Przy ciepłym napoju rozmawialiśmy o mniej ważnych rzeczach. Nie zauważalnie przysuną się do mnie i złożył na moich ustach ciepły pocałunek.

***

[W tym samym czasie, oczami Petera]

Wszedłem do sklepu ze słodyczami. Przy ladzie stała ONA. Była taka piękna. Miała takie idealne kształty. Też mnie zobaczyła i jakby zaczęła mnie wołać swoim ciałem. Nie mogłem się powstrzymać i podszedłem do niej.

Zatopiłem w niej swoje usta. Gdy z nią skończyłem podeszła do mnie sprzedawczyni i krzyknęła:

- Zanim następnym razem "zatopisz" się w naszej najlepszej czekoladzie to najpierw za nią zapłać!


....:::***:::....

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Ja (Ala) jestem z niego bardzo zadowolona bo wymyśliłam akcję z Peterem! Dla mniej cierpliwych powiem, że w następnym rozdziale będzie trochę o Quidditchu. 
Dziękujemy za 1,151 wyświetleń !!!!!



Obserwatorzy

Layout by Yassmine