Robimy chwilowe zawieszenie bloga. Doskwiera nam tzw brak weny i czasu. Oczywiście wspomnę jeszcze o teście szóstoklasisty, który w tym roku będziemy miały. Pewnie i tak zauważyliście, że dawno nic się nie pojawiło :( Zawieszenie jest chwilowe i mamy nadzieję, że szybko się skończy.
Autorki
18.10.2013
22.09.2013
Rozdział 21.
Grrr... Jestem całkowicie nie zadowolona z tego rozdziału. Napisałam go, ponieważ obiecałam już paru osobom i nie chciałam ich zawieść. Teraz cierpię na całkowity brak weny jeśli chodzi o tego bloga. Notka jest okropnie krótka i beznadziejna. Na szczęście następne dwa rozdziały napisze już Maja i będą związane z przedstawieniem.
Weny na tego bloga pewnie nie mam, bo wszystko wykorzystuję na mojego nowego bloga o herosach. Tak, zaczęłam nowego bloga związanego z tematyką PJ (nie o osobach wymyślonych przez Riordana, tylko przeze mnie!!!). Właściwie nie "zaczęłam" tylko "zaczęłyśmy, ponieważ jest pisany przeze mnie, Lenę i wspaniałą pisarkę Marię (prowadzi także ona tego bloga). A więc zapraszam: http://heroes-new-adventure.blogspot.com/
Ala
______________________________
- Pfff... Lily, mówiłam, że jak pośpisz sobie "jeszcze 5 minut" to teraz będziemy stać w tej gigantycznej kolejce! - Powiedziała do mnie oskarżycielsko Dorcas. Stałyśmy z Ann od pół godziny w kolejce do Flicha. Nasza przyjaciółka była podekscytowana, ponieważ Dumbledore ku uporowi innym nauczycieli zrobił nam dzień wolny na kupowanie stroi na Bal Bożonarodzeniowy.
Wyjrzałam głową przed kolejkę i zobaczyłam jeszcze chociaż godzinę stania. Na szczęści ujrzałam także Huncwotów na początku kolejki. Powiedziałam to Dori i Ann, ale blondynka była przeciwko wpychania się, a brunetka powiedziała, że "nie będzie o nic prosić tego dupka". Poszłam na kompromis, jeśli tak to można nazwać, i sama tam podeszłam. Chłopcy nie mieli nic przeciwko, więc weszłam. 15 sekund później moje przyjaciółki przyszły z błaganiem i przeprosinami. Uśmiechnęłam się i mimo oburzeni osób za mną wpuściłam je przed siebie. Nie minęła 5 minut, a stałyśmy na głównej ulicy w Hogsmeade. Co do wybrania sklepu to nie miałyśmy żadnych problemów. Po prostu weszłyśmy do sklepu gdzie ostatnio ja kupiłam swój strój na haloween. Pomieszczenie było ogromne, więc największym problemem okazało się wybranie tej jednej kreacji. Każda z nas weszła do przymierzalni z przynajmniej pięcioma kreacjami. Huncwoci, których o to poprosiłyśmy (w sensie ja chciałam tylko Remusa, Syriusza i Petera, Dorcas chciała wszystkich oprócz Łapy, a Ann było obojętnie, więc byli wszyscy) by wybrali suknie, w których będziemy wyglądać idealnie. Chciałyśmy żeby nasi partnerzy opadli z wrażenia, a to oni mają umysł chłopaka, więc oni będą wiedzieć najlepiej. Gdy zobaczyli z iloma sukienkami idziemy do przymierzalni natychmiast zaprotestowali i wybrali po dwie kreacje dla każdej.
Weszłam do przymierzalni i przymierzyłam pierwszą sukienkę. Była cudowna. Nie miała ramiączek, miała pasek pod biustem, który go uwydatniał i leciutko rozkloszowany dół, który sięgał trochę poniżej kolan. Wszystko było w turkusowym kolorze. Druga natomiast była w beżowym kolorze i sięgała do ziemi. W pasie miała gruby czarny pasek z kwiatem po lewej stronie. Przy szyi miał coś na kształt naszyjnika <klik>. Założyłam najpierw niebieską, ale nasze "jury" powiedziały, że jest za mało elegancka. Wzięłam drugą i powiedzieli, że wyglądam cudownie i, że zwalę w niej Willa z nóg. Dorcas wybrała długą różową suknię z falbanami na dole <klik>, a Ann także do ziemi, błękitną prostą suknię z srebrnym paskiem pod biustem <klik>. Wyszłyśmy ze sklepu z pustymi portfelami, ale uśmiechami na ustach.
Ruszyliśmy razem do Trzech Mioteł i tam przy kuflach piwa, które musieli już nam postawić chłopcy. Następnie wróciliśmy do swojej wierzy. Po drodze zobaczyłam Willa wychodzącego z biblioteki, więc powiedziałam przyjaciołom, że ich dogonię. Przeprosił, że ni mógł być ze mną w Hogsmeade, ale ma mieć jutro jakiś ważny sprawdzian z wróżbiarstwa. Wybaczyłam mu, bo przecież nie musi być ze mną 24 godziny na dobę, ale on się uparł i zabrał mnie do Pokoju Życzeń na romantyczną kolację...
Weny na tego bloga pewnie nie mam, bo wszystko wykorzystuję na mojego nowego bloga o herosach. Tak, zaczęłam nowego bloga związanego z tematyką PJ (nie o osobach wymyślonych przez Riordana, tylko przeze mnie!!!). Właściwie nie "zaczęłam" tylko "zaczęłyśmy, ponieważ jest pisany przeze mnie, Lenę i wspaniałą pisarkę Marię (prowadzi także ona tego bloga). A więc zapraszam: http://heroes-new-adventure.blogspot.com/
Ala
______________________________
- Pfff... Lily, mówiłam, że jak pośpisz sobie "jeszcze 5 minut" to teraz będziemy stać w tej gigantycznej kolejce! - Powiedziała do mnie oskarżycielsko Dorcas. Stałyśmy z Ann od pół godziny w kolejce do Flicha. Nasza przyjaciółka była podekscytowana, ponieważ Dumbledore ku uporowi innym nauczycieli zrobił nam dzień wolny na kupowanie stroi na Bal Bożonarodzeniowy.
Wyjrzałam głową przed kolejkę i zobaczyłam jeszcze chociaż godzinę stania. Na szczęści ujrzałam także Huncwotów na początku kolejki. Powiedziałam to Dori i Ann, ale blondynka była przeciwko wpychania się, a brunetka powiedziała, że "nie będzie o nic prosić tego dupka". Poszłam na kompromis, jeśli tak to można nazwać, i sama tam podeszłam. Chłopcy nie mieli nic przeciwko, więc weszłam. 15 sekund później moje przyjaciółki przyszły z błaganiem i przeprosinami. Uśmiechnęłam się i mimo oburzeni osób za mną wpuściłam je przed siebie. Nie minęła 5 minut, a stałyśmy na głównej ulicy w Hogsmeade. Co do wybrania sklepu to nie miałyśmy żadnych problemów. Po prostu weszłyśmy do sklepu gdzie ostatnio ja kupiłam swój strój na haloween. Pomieszczenie było ogromne, więc największym problemem okazało się wybranie tej jednej kreacji. Każda z nas weszła do przymierzalni z przynajmniej pięcioma kreacjami. Huncwoci, których o to poprosiłyśmy (w sensie ja chciałam tylko Remusa, Syriusza i Petera, Dorcas chciała wszystkich oprócz Łapy, a Ann było obojętnie, więc byli wszyscy) by wybrali suknie, w których będziemy wyglądać idealnie. Chciałyśmy żeby nasi partnerzy opadli z wrażenia, a to oni mają umysł chłopaka, więc oni będą wiedzieć najlepiej. Gdy zobaczyli z iloma sukienkami idziemy do przymierzalni natychmiast zaprotestowali i wybrali po dwie kreacje dla każdej.
Weszłam do przymierzalni i przymierzyłam pierwszą sukienkę. Była cudowna. Nie miała ramiączek, miała pasek pod biustem, który go uwydatniał i leciutko rozkloszowany dół, który sięgał trochę poniżej kolan. Wszystko było w turkusowym kolorze. Druga natomiast była w beżowym kolorze i sięgała do ziemi. W pasie miała gruby czarny pasek z kwiatem po lewej stronie. Przy szyi miał coś na kształt naszyjnika <klik>. Założyłam najpierw niebieską, ale nasze "jury" powiedziały, że jest za mało elegancka. Wzięłam drugą i powiedzieli, że wyglądam cudownie i, że zwalę w niej Willa z nóg. Dorcas wybrała długą różową suknię z falbanami na dole <klik>, a Ann także do ziemi, błękitną prostą suknię z srebrnym paskiem pod biustem <klik>. Wyszłyśmy ze sklepu z pustymi portfelami, ale uśmiechami na ustach.
Ruszyliśmy razem do Trzech Mioteł i tam przy kuflach piwa, które musieli już nam postawić chłopcy. Następnie wróciliśmy do swojej wierzy. Po drodze zobaczyłam Willa wychodzącego z biblioteki, więc powiedziałam przyjaciołom, że ich dogonię. Przeprosił, że ni mógł być ze mną w Hogsmeade, ale ma mieć jutro jakiś ważny sprawdzian z wróżbiarstwa. Wybaczyłam mu, bo przecież nie musi być ze mną 24 godziny na dobę, ale on się uparł i zabrał mnie do Pokoju Życzeń na romantyczną kolację...
2.09.2013
Rozdział 20.
Sama sobie nie wierze,
że tak szybko się wyrobiłam z tą notką. Mam nadzieję, że często tak będzie.
Nadrobimy może trochę zaległości z sierpnia.
Mam nadzieje, że się
spodoba.
Dziękuje bardzo za
komentarze!!
Ala
__________________________________
[Oczami Lily]
Dziś obudził mnie krzyk.
Nie był to krzyk Dorcas lub Ann, ewentualnie któregoś Huncwota typu "Wake
up! Za chwile zaczynają się lekcje!!". Wolałabym żeby to był taki rodzaj
krzyku. Każdy by wolał. Otóż obudziła nas nasza kochana opiekunka McGonagall. Chciała
wywiesić na tablicy ogłoszeń informacje dotyczące przedstawienie, a co
zobaczyła? Zamiast szykujących się do lekcji Gryfonów bałagan po wczorajszej
imprezie. Odjęłam Gryffindorowi 50 punktów i wygoniła wszystkich śpiących
uczniów z PW i kazała im się przygotowywać. Odjęła jeszcze po 5 punktów za
każdego skacowanego Gryfona. Trochę nam tych punktów ubyło... Na szczęście
obudziłam się, jako jedna z pierwszych i szybko uciekłam do mojego Dormitorium,
by nauczycielka nie zauważyła mnie. Jak by zareagowała na Prefekta
uczestniczącego w zakazanej imprezie? Nie mam zielonego pojęcia i nie
potrzebuje tej wiedzy.
Na szczęście wszyscy
byli na nogach całkiem wcześnie, ponieważ poleciałyby następne punkty za
spóźnienie się na lekcje. Pierwszą mieliśmy transmutacje z Krukonami i drugie
wróżbiarstwo także z Ravenclawem. Zamiast zajęć mają być próby do spektaklu
z McGonagall i profesorem Flitwickiem, który miał jej pomagać.
Ogarnęłam się szybko
razem z krótkim prysznicem. Bolał mnie trochę kręgosłup. Fotel to nie najwygodniejsze
posłanie, zwłaszcza, kiedy w środku nocy się z niego spada. Gdy wyszłam z
łazienki Dorcas nie było, a Ann gotowa czytała jeszcze raz notatki z lekcji.
Spytałam ją gdzie podziewa się brunetka, a ona na to, że poszła do łazienki
chłopaków, bo ja zajęłam naszą. Trochę pogadałyśmy i gdy doszła do nas Dorcas
ruszyłyśmy w stronę WS. Zjadłyśmy szybkie śniadanie, a właściwie wzięłyśmy w
ręce po toście, bo miałyśmy mało czasu do lekcji. Pod salą do transmutacji
dokończyłyśmy posiłek. Jeśli tak nazwać można jednego tosta. Ja jeszcze
znalazłam w torbie butelkę wody (skąd ona się tam wzięła???) i zrobiłam parę
dużych łyków. Resztę dopiły moje przyjaciółki.
McGonagall podeszła do
drzwi klasy i otworzyła je wpuszczając wszystkich do środka. Gdy chcieliśmy
zająć swoje miejsca nauczycielka szybko powiedziała:
- Nie siadajcie! I tak
za chwile wszystkie ławki przeniesiemy na koniec. – Co zrobiła - Na początku
tylko ustalmy. Wszyscy aktorzy teraz idą za mnie, a reszta zostaje. –
Wykonaliśmy polecenie. Przed profesorką została tylko Ann, Remus, paru Krukonów
i Gryfonów. W sumie było tych osób z piętnaście. – Dobrze. Wy będziecie pomagać
w dekoracjach i tym podobnych oraz będziecie robić czasami sztuczny tłum.
Zaczynajmy! – Machnęła różdżką i pojawiła się pośrodku sali scena. Za nią
zapewne były kulisy, a przed nią krzesła dla widowni. – W kulisach znajdziecie
stroje, które uszyła Madame Malkine, więc nie zniszczcie ich. Każdy bez
problemu powinien znaleźć swoje przebranie, ponieważ na foli okrywające je jest
napisane, dla kogo jest ido, jakich scen. Teraz wszyscy bez wyjątku wezmą
scenariusze, które znajdują się na stoliku przy ścianie. Osoby biorące udział w
pierwszej scenie idą na scenę, a reszta na widownie. Ponieważ to jest pierwsza
próba to będziecie czytać swoje kwestie, ale już musicie się zacząć ich uczyć.
Nie przebieramy się na razie! Zróbcie to, co powiedziałam i jak skończycie powiem,
co dalej.
Wszyscy rzucili się nie
wiadomo gdzie i zapanował chaos. Jedni ruszyli po scenariusz gdzie nie można
było się przepchnąć, drudzy podnieceni weszli za kulisy zobaczyć przebrania, a
jeszcze inni pogubieni krążyli po sali nie wiedząc, co mają zrobić. Westchnęłam
z zrezygnowaniem i zaklęciem Accio przywołałam
do siebie jeden ze scenariuszy. Parę osób popatrzyło na mnie z podziwem i
zrobili to, co ja. Usiadłam na widowni w trzecim rzędzie i spojrzałam na
scenariusz, który sama napisałam:
________________________________________
SCENARIUSZ
Do przedstawienie pt.
Kopciuszek dla 5 roku Gryfonów i Krukonów:
SCENA 1:
NARRATOR (Jack Prewett) : Bardzo dawno, może przed wiekiem,
przed dwoma wiekami czy trzema, w pewnym królestwie dalekim, – którego dzisiaj
już nie ma i na mapie go znaleźć nie można – mieszkała wdowa zamożna. A taka
była bogata, że sypiała na pięciu materacach, otulała się w kołdry puchowe i
trzy poduszki wkładała pod głową. Miała trzy krowy, trzy kozy… Ok.,
trochę to skrócę. No, więc miała jeszcze dwie ohydne (skrzywił się) córki,
które nie wiadomo, dlaczego kochała czule i pasierbicę sierotę, której w domu,
dawała najgorsze roboty, a właściwie to wszystkie, ale mniejsza. Dwie córki, te
brzydkie, do woli wylegują się w łóżku a macocha sierotkę Kopciuszka pogania
gorzej od skrzata domowego
(wbiegają Macocha, Siostry – popisują się, naśmiewają się z Kopciuszka itp.)
MACOCHA (Ruth Vialabi): (Kopciuszek stoi i słucha) A ty co tak stoisz? Do roboty! Myj naczynia, wyczyść buty, napal w kominku i posprzątaj w pokojach. SZYBKO! Chyba nie myślisz, że zrobię to za ciebie, co? Take osoby jak ja nie zajmują się takimi okropnymi rzeczami. To robota w sam raz dla ciebie
(wbiegają Macocha, Siostry – popisują się, naśmiewają się z Kopciuszka itp.)
MACOCHA (Ruth Vialabi): (Kopciuszek stoi i słucha) A ty co tak stoisz? Do roboty! Myj naczynia, wyczyść buty, napal w kominku i posprzątaj w pokojach. SZYBKO! Chyba nie myślisz, że zrobię to za ciebie, co? Take osoby jak ja nie zajmują się takimi okropnymi rzeczami. To robota w sam raz dla ciebie
(Wychodzi wysoko
podniesioną głową, nie oglądają się)
(Kopciuszek także wychodzi, zmienia się sceneria; światła gasną i widać tylko oświetlonego narratora)
(Kopciuszek także wychodzi, zmienia się sceneria; światła gasną i widać tylko oświetlonego narratora)
SCENA 2:
NARRATOR (Jack Prewett) : W tym czasie, królestwo znajdowało się pod władzą STAREGO króla i jego PRZEPIĘKNEJ małżonki [rozmarzony zachwyca się jej urodą]. Pewnego dnia władca na długim i burzliwym spotkaniu z ministrami zdecydował, że nadeszła właściwa chwila, żeby jego syn ożenił się i przejął tron. Ministrowie przygotowali długą listę wszystkich panien w królestwie. Bal miał się odbyć na początku miesiąca.
SCENA 3:
[ponownie akcja dzieje się w domu macochy)
[słychać granie trąbek]
MACOCHA (Ruth Vialabi): Czy słyszycie? Córeczki? Trąby grają gdzieś niedaleczko – to Król i Królowa! No dość smutnych minek, dość narzekań! Lecimy na rynek - a ty Kopciuszku, do kuchni!!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Czy słyszycie? Córeczki? Trąby grają gdzieś niedaleczko – to Król i Królowa! No dość smutnych minek, dość narzekań! Lecimy na rynek - a ty Kopciuszku, do kuchni!!
[szybko wybiegają na
rynek (czyli wychodzą, magią zmieniamy scenerie i wchodzą na rynek)
(trąbki) (wchodzą Król, Królowa i trębacz)
(trąbki) (wchodzą Król, Królowa i trębacz)
KRÓL (Ernest Kane): Do rycerzy, do szlachty, do
mieszczan! Ja, Król jegomość, wielce wzruszony, ogłasza na wszystkie
strony, że jak każe pradawny zwycza…
KRÓLOWA (Dorcas Meadowes):
Och, nie można szybciej? Musze jeszcze kupić
sukienkę na bal! Chcemy tylko powiedzieć, że mój przystojny syn szuka
żony! Odbędzie się bal, na którym królewicz ma sobie znaleźć żonę. Będzie
to dzisiaj o godzinie 19. Wszystkie panny mogą się czuć zaproszone. To tyle.
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound) : Mamo, ja chcę być na balu!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): Chcę pójść w złotym szalu!
SIUSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Kup nam nowe sukienki!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): I umów do fryzjera!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Ech! Me córeczki drogie, wszystko w mieście wykupię, by wam dodać urody!
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound) : Mamo, ja chcę być na balu!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): Chcę pójść w złotym szalu!
SIUSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Kup nam nowe sukienki!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): I umów do fryzjera!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Ech! Me córeczki drogie, wszystko w mieście wykupię, by wam dodać urody!
SCENA 4:
(wszyscy wychodzą za Królem, Królową i trębaczem, - Macocha z córkami
idą do domu)
MACOCHA (Ruth Vialabi): Kopciuszku do roboty! (M., S1., S2., idą do salonu)
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Podkręć mi włosy!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Kopciuszku, patrz brudasie, jest plama na dywanie!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): Przynieś mi moje szpilki!
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Daj mi moją nową sukienkę! (córki wychodzą przebrać się)
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Już niosę, daję, lecę!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Kopciuszku zapal świece! Idź powiedz woźnicy (Syriusz Black), niech już konie zaprzęga pojedziemy karetą. No spiesz się! A szyby przetrzyj szmatką!
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Już lecę pani matko!
(Kopciuszek stroi macochę, biega do kuchni, zamiata itp., po chwili wracają córki)
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Mamo, jestem gotowa!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Jak cię ujrzy królowa, chyba jej serce zmięknie, – bo wyglądasz tak pięknie!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): A ja? Co powiesz mamo?
MACOCHA (Ruth Vialabi): Ty wyglądasz tak samo! Napatrzeć się nie mogę...No, ale czas ruszać w drogę!
(M. + S1 + S2. wsiadają do karety i odjeżdżają ze sceny,)
MACOCHA (Ruth Vialabi): Kopciuszku do roboty! (M., S1., S2., idą do salonu)
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Podkręć mi włosy!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Kopciuszku, patrz brudasie, jest plama na dywanie!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): Przynieś mi moje szpilki!
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Daj mi moją nową sukienkę! (córki wychodzą przebrać się)
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Już niosę, daję, lecę!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Kopciuszku zapal świece! Idź powiedz woźnicy (Syriusz Black), niech już konie zaprzęga pojedziemy karetą. No spiesz się! A szyby przetrzyj szmatką!
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Już lecę pani matko!
(Kopciuszek stroi macochę, biega do kuchni, zamiata itp., po chwili wracają córki)
SIOSTRA 1 (Elizabeth Ruthound): Mamo, jestem gotowa!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Jak cię ujrzy królowa, chyba jej serce zmięknie, – bo wyglądasz tak pięknie!
SIOSTRA 2 (Victorie Ruthound): A ja? Co powiesz mamo?
MACOCHA (Ruth Vialabi): Ty wyglądasz tak samo! Napatrzeć się nie mogę...No, ale czas ruszać w drogę!
(M. + S1 + S2. wsiadają do karety i odjeżdżają ze sceny,)
SCENA 5:
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): (śpiewa) Pojechała macocha, siostry się wystroiły a ja już nie mam siły, a ja już nie mam siły. Muszę wciąż jak kocmołuch wybierać groch z popiołu. Smutny jest los Kopciuszka, czyż ja nie mam serduszka, smutny jest los Kopciuszka, czyż ja nie mam serduszka. Słyszę jego pukanie, słyszę jego pukanie.(siada przy piecu, przebiera groch i płacze)
(wlatują Ptaszki (dosłownie) chwilę fruwają)
PTASZKI: Nie płacz Kopciuszku, my ci pomożemy. Polecimy do jagodowego lasu obudzić dobrą wróżkę!(wylatują)
(wróżka wjeżdża karetą)
WRÓŻKA (Lily Evans): Dosyć tych płaczów Kopciuszku, o wszystkim dowiedziałam się od ptaszków. Pójdziesz na bal, a chyba nie chcesz tam iść z zapłakanymi oczkami? (śpiewa) Tra la la la czary mary, zrobię czary nie do wiary! Tra la la la kukuryku Kopciuch zada trochę szyku! (Na Kopciuszku pojawia się suknia) Tra la la la, tra la la la stań się bardzo elegancka. Tra la la la, tra la la la a ty dynio stań się piękną karetą! (staje się) [jeśli ktoś ma pomysł jak zmienić tą kwestię to piszcie w komentarzach, ja już nie miałam pomysłu jak to zmienić à przyp. Aut.]
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): To sen chyba?!
WRÓŻKA (Lily Evans): Chodź pojedziesz karetą, – lecz pamiętaj wróć przed północą! Ten warunek musisz spełnić dokładnie, bo inaczej wszystko przepadnie! Wszystko pryśnie a zostanie niewiele – brudne rzeczy i groch w popiele...Więc powtarzam!...
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Ach! Nie ma, po co! Wiem, mam wrócić przed północą. Dzięki, dzięki jestem taka szczęśliwa!
[wchodzi
do karety, którą prowadzi woźnica (Syriusz Black)] [wyjeżdżają ze sceny]
SCANA 6
Herold (William Spare): Oto królewska para nadchodzi wraz z
królewiczem! (Wchodzi para królewska z królewiczem) Każda z przybyłych dam ma przejść przed ich obliczem.
Proszę, więc wszystkie damy (Emily Wans. Daila Rior, Becky Splen, Holly Sinc)
zaczynamy: [przedstawia damy]
- …A OTO PANNA NIEZNANA W MIEŚCIE, która w skromności niewieściej, nie zdradza i nie wymienia – imienia ni pochodzenia.
(Kopciuszek schodzi, a królewicz zauroczony nią zaprasza ją do tańca)
- …A OTO PANNA NIEZNANA W MIEŚCIE, która w skromności niewieściej, nie zdradza i nie wymienia – imienia ni pochodzenia.
(Kopciuszek schodzi, a królewicz zauroczony nią zaprasza ją do tańca)
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Królewiczu! To zaszczyt i
szczęście! [tańczą, wpatrują się w sobie w oczy,
reflektor jest skierowany na nich]
ZEGAR WYBIJA PÓŁNOC
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Ale ja muszę wracać do miasta, bo już północ, bije dwunasta! Nie ma chwili do stracenia, królewiczu do widzenia! (wybiega, gubi pantofelek na schodach)
KRÓLEWICZ (James Potter): Nie uciekaj, zaczekaj! Dworzanie, zatrzymajcie ją! A kto ja dogoni, złoty pierścień ode mnie dostanie!
(wszyscy wybiegają za królewiczem, po chwili królewicz wraca)
HEROLD (William Spare): Pantofelek zgubiła na schodach
ZEGAR WYBIJA PÓŁNOC
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc): Ale ja muszę wracać do miasta, bo już północ, bije dwunasta! Nie ma chwili do stracenia, królewiczu do widzenia! (wybiega, gubi pantofelek na schodach)
KRÓLEWICZ (James Potter): Nie uciekaj, zaczekaj! Dworzanie, zatrzymajcie ją! A kto ja dogoni, złoty pierścień ode mnie dostanie!
(wszyscy wybiegają za królewiczem, po chwili królewicz wraca)
HEROLD (William Spare): Pantofelek zgubiła na schodach
SCENA 7:
NARRATOR (Jack Prewett): Nazajutrz, syn
królewski kazał obwieścić trębaczom, że poślubi pannę, na której nóżkę,
pantofelek będzie w sam raz. Wysłał też z tym pantofelkiem zaufanego dworaka,
aby się zajął przymiarkami.
(trąbki) (wchodzą Herold
i trębacz + księżniczki)
HEROLD (William Spare):
Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan! Król jegomość kieruje orędzie: straż
królewska poszukiwać ma wszędzie! A gdy znajdzie się właścicielka pantofelka, w
otoczeniu dam i rycerzy, do pałacu ją sprowadzić należy!
SCENA 8:
NARRATOR (Jack Prewett):, Gdy ta wieść rozeszła się po mieście, panien
chyba ze dwieście, czekało, proszę mi wierzyć, by pantofelek przymierzyć.
Królewscy strażnicy, chodzili od domu, do domu i szukali, gdzie ta nóżka niewielka,
która pasuje do pantofelka.
(przymierzanie
pantofelka)
Przyszli wreszcie do
mieszkania macochy a córeczki, w jedwabne pończochy stopy przystroiły i w
pantofelek pchają z całej siły. Lecz na nic to się zdało...Bo wybranka
królewicza miała stopkę bardzo małą. [Aktorzy robią to, co opisuje
narrator]
KOPCIUSZEK (Maggie Noxc):
Czy ja też mogłabym przymierzyć ten bucik?
MACOCHA (Ruth Vialabi): Wracaj do kuchni Kopciuszku, to nie jest miejsce dla ciebie!
HEROLD (William Spare): Mam rozkaz przymierzyć pantofelek wszystkim pannom w królestwie.
[przymierzają,
pantofelek pasuje (a to ci niespodzianka :P – przyp. aut.)]
HEROLD (William Spare): A to
ci niespodzianka! Więc to ty jesteś królewską wybranką! Pantofelek leży jak
ulał! Pójdziesz panienko z nami do króla.
SIOSTRA 1 (Elizabeth
Ruthound): Mamo! Ja się chyba zabiję!
SIOSTRA
2 (Victorie Ruthound): Mamo! Ja tego nie przeżyję!
MACOCHA (Ruth Vialabi): Świat
się kończy daję słowo! Nasz Kopciuszek, zostanie królową! (Wychodzą)
SCENA 9:
NARRATOR (Jack Prewett): Wszyscy odprowadzili Kopciuszka do
królewskiego pałacu. Syn królewski nie posiadał się ze szczęścia i zachwycał
się bez ustanku swoja śliczną narzeczoną. Królowa kiwała z uznaniem głową, że dobry
wybór, a król podszeptywał jej do ucha, że nigdy nie widział tak wdzięcznej
twarzyczki.
HEROLD (William Spare):
Jego królewska mość, wszem i wobec obwieszcza, tym z
bliska i tym z daleka – nadszedł kres wszystkim smutkom! Jesteśmy szczęśliwi,
że nasz królewicz się żeni! Król wyprawia huczne wesele – a was wszystkich
zaprasza na ucztę.
SCENA 10:
[Kopciuszek i książę
wychodzą z kościoła, całują się na szczycie schodów i wchodzą do karety, którą
prowadzi woźnica (Syriusz Black)]
________________________________________
Nie najgorszy. Nawet nie
zauważyłam, że aktorzy odegrali pierwszą scenę i zaczynajął drugą.
- Dobrze! Teraz zapraszam
aktorów do sceny drugiej, a właściwie aktora, ponieważ występuje tam tylko
narrator. – Znowu zrobiło się zamieszanie, chociaż chyba trzeba być nie wiem,
kim, żeby zrobić zamieszanie z zejścia na widownię i zostawienie na scenie
tylko jednej osoby. – Dobrze. Remus, ty jesteś dobry w zaklęciach, więc
będziesz odpowiadał za zmianę scenografii i świateł. W tej scenie gasną wszystkie
światła i jeden reflektor jest skierowany na narratora, który stoi po prawej
stornie. Mówi swoją kwestie i zapalają się światła by rozpocząć scenę 3.
Wcześniej już przy zgaszonych światłach na scenie mają już być osoby z sceny 3,
ponieważ zaczyna się od razu po zapaleniu świateł. Czyli mają już być król,
królowa, siostry, macocha i sztuczny tłum. Zaczynamy!
Zaczęło się. Światła
zgasły i narrator przeczytał swoją kwestie. Potem się zapaliły i usłyszałam
dźwięk trąbek. Oczywiście nikt na prawd nie grał. Macocha i siostry wyszły z
domu-sceny i weszły ponownie już na rynek. Tam scenę odegrali król, królowa i
inni. Powiem, że Dorcas najbardziej wczuła się w swoją rolę.
Potem już mi nie chciało
się przypatrywać i zaczęłam uczyć się swojego tekstu. Nie był trudny. Naukę
przerwała mi McGonagall mówiąc, że teraz ja wchodzę. Wzięłam scenariusz i
ruszyłam na scenę. Odegrałam swoją rolę całkiem dobrze. Chyba. Potem zeszłam i
dałam miejsce innym aktorom. Dalej uczyłam się. Nim się obejrzałam był koniec
lekcji. Była przerwa. Wszystkie dziewczyny podniecone gadały o poprzedniej
lekcji. Przysłuchiwałam się im, ale nie zwracałam szczególnej uwagi na rozmowę.
Znałam tą bajkę od… sama nie wiem, kiedy, ale bardzo długo, a one zachwycały
się romantyczną opowieścią nie wiedząc, że to bajka dla małych mugolskich dzieci. Na następnej próbie ćwiczone były te sceny,
które poprzednio nie specjalnie wyszły. Ja nie wchodziłam na scenę, ponieważ wypadłam
całkiem dobrze. Akurat była scena gdzie grał Syriusz. Jakoś chyba nie
specjalnie przejmował się tym, że nic nie mówi, co mnie zdziwiło, ponieważ lubi
być w centrum uwagi. Minę miał zamyśloną, jakby myślał jak to by to
przedstawienie zepsuć lub…
Ocucił mnie dzwonek.
McGonagall wszystkich wywaliła i usunęła scenę z sali i przywróciła w niej
porządek.
____________________________
I co, podobało się?
Jeśli zobaczycie parę błędów w scenariuszu to napiszcie w komentarzu żebym
poprawiła. W końcu, kiedy ściągasz sobie ze strony scenariusz do przedstawienia
i jest fajny to super. Ale ten niestety poprawiałam z pół godziny, ponieważ był
zrobiony dla przedszkolaków i wszędzie było pełno rymów itp., więc uznałam, że
dla 15 - latków niezbyt to będzie pasować. Prawie wszystko musiałam zmienić.
Zgadza się tylko ogólny zarys fabuły.
Zapraszam do
komentowania!
Ala
29.08.2013
Rozdział 19.
Wiecie, co najbardziej
cieszy bloggera? Gdy czytającym podobają się twoje wpisy i z niecierpliwością
czekają na następny rozdział. Po prostu nie wiecie (może Ci, co mają bloga
wiedzą), jakie motywujące są komentarze. Bardzo dziękuje tym, co komentują i
dlatego ten rozdział dedykuje osobą, które skomentowały poprzedni rozdział (18)
i jeszcze poprzedni, 17.
Są to m.in.:
Julka
Lilka
Nancy
Tris Nieustraszona
Ever
Magdalena Brześkiewicz
gor2001
Marley Rachel
i Anonimowie...
Jeśli kogoś ominęłam to przepraszam.
A teraz już nie zanudzam
i zapraszam do czytania.
Ala
______________________________
[Oczami Lily]
Obudziłam się z lekkimi
zawrotami głowy. Przypomniałam sobie poprzedni dzień. Przedstawienie. Kiedy w
ogóle ma się ono odbyć? Przed balem? Muszę dopytać McGonagall. Jeśli przed
balem to mamy mało czasu, ponieważ dzisiaj jest 11 grudnia, wtorek, a wydarzenie
odbyłoby się 23 grudnia w niedzielę. Mielibyśmy niecałe 2 tygodnie.
Miałam na głowie
ważniejsze sprawy: dziś był pierwszy mecz gdzie już oficjalnie jestem w
drużynie. Mimo, że mamy go zagrać z Puchonami to i tak się trochę denerwowałam.
Dobrze, że nie z Krukonami, ponieważ miałabym go grać przeciwko Willowi, a tego
bym nie chciała. Uśmiechnęłam się na wspomnienie o moim chłopaku. Chodziliśmy
ze sobą nie całe trzy dni, a ja już wiedziałam, że jestem w nim zakochana. Po
prostu przy nim czułam się jak najszczęśliwsza osoba pod słońcem!
Z łazienki właśnie
wyszła Dorcas. Uśmiechnęłam się do niej. Zawroty głowy przeszły, a ja czułam
się jak najszczęśliwsza osoba pod słońcem. Miałam kochającego mnie chłopaka,
dwie wspaniałe i wspierające przyjaciółki oraz dwóch przyjaciół, Syriusza i
Remusa. Nie wiem jak to się stało, ale ostatnio zaprzyjaźniłam się z nimi
bardziej. Stali się dla mnie jak starsi bracia. Z Peterem nawet nie miałam
czasu porozmawiać, ponieważ cały czas gdzieś znika. Podobno kogoś sobie
znalazł...
Jedynym problemem jest
James... Nasze stosunki są... napięte? Chyba zawsze tak było nie licząc tego
krótkiego czasu naszej przyjaźni. Odpędziłam od siebie ponownie nieprzyjemne
myśli i skupiłam się na swojej radości.
- Co ty taka wesoła? -
Spytała z rozbawieniem Dorcas.
- Po prostu jestem
szczęśliwa, że mam was, Remusa, Syriusza i kochającego mnie chłopaka. A w ogóle
co między tobą a Łapą? - Oczy brunetki momentalnie zaszkliły się łzami.- Ojej,
przepraszam! Nie chciałam. - Dori zebrała się i zaczęła mnie zapewniać, że
wszystko okej.
Poszłyśmy na lekcje,
które ciągnęły się niemiłosiernie. Na dodatek nie miałam jak się spotkać w
Will’em, ponieważ mieliśmy ze sobą tylko jedną lekcje i na niej był sprawdzian
-.-
Przed kolacją przebrałam
się z Dorcas w szatę od Quidditcha, a Ann normalnie dodając jakieś akcenty z
Gryffindoru by było wiadomo komu kibicuje. Zeszłyśmy na śniadanie. Ann dosiadła
się do Remusa, Syriusza i Petera, a Ja i Dorcas doszłyśmy do końca stołu gdzie
siedziała pochylona nad jakąś kartką drużyna.
- Okej - zaczął James -
są już wszyscy więc zacznijmy; plan jest taki, że McDonald jest zawsze na
naszej połowie chyba, że jest jakaś krytyczna sytuacja, i jeśli przeciwnik
przejdzie na naszą połowę z kaflem to ty natychmiast próbujesz go zabrać.
Dorcas i Ruda obojętnie, ponieważ są tam gdzie piłka. Pałkarze jak zwykle CAŁY
czas patrzą na kafle i celujecie tym razem NIE w osoby posiadające piłkę tylko
w te które mają ją zaraz dostać przez podanie. Wood musisz mieć wyjątkową uwagę
na lewą obręż, ponieważ Puchoni mają zwyczaj celować w prawą, a słyszałem, że u
obrońcy coś zmieniają. To tyle. Teraz zjedźcie coś lekkiego typu twarożek i tym
podobne. Spotykamy się w szatni. - Ja i Dorcas doszłyśmy do naszych przyjaciół,
a chwile później Potter. Odkąd chodzę z Williamem zawsze stara się siadać
jak najdalej mnie, teraz nie może bezkarnie prosić o randki, ponieważ jestem
zajęta. Gadaliśmy sobie o przedstawieniu. Syriusz podobno nic nie mówi, ale
zamierza to zmienić. Z tego co zrozumiałam to publiczność będzie miała wielką
uciechę z woźnicy. Gdy zjedliśmy ruszyliśmy z stronę boiska od Quidditcha.
Syriusz wszedł na miejsce komentującego, Remus, Ann i Peter zajęli sobie
miejsca na trybunach, a Ja, moja przyjaciółka i Rogacz do szatni. Potter
powtórzył jeszcze nasz plan. Porozciągałam sobie trochę ręce wymachując je i
inne rozciągające ćwiczenie. Zaczęło się. Weszliśmy na boisko, a uczniowie gdy
nas zobaczyli zaczęli wrzeszczeć i krzyczeć "Gryf-fin-dor!
Gryf-fin-dor!". Za naszym domem byli oczywiście Gryfoni oraz Krukoni. Za
Hufflepufem byli Puchoni i Ślizgoni. Kapitanowie podali sobie ręce i po
tradycyjnym tekście "to ma być ładna i czysta gra!" zaczęło
się. Dorcas pierwsza doścignęła kafla i szybko podoła go mi, ponieważ
została osaczona. Ja dzięki mojej MEGASZYBKIEJ miotle w okamgnieniu doleciałam
do obręczy przeciwników i wykonałam bezbłędny rzut. 10:00 dla Gryfonów. Potem
poszło trochę trudniej, ale i tak wygrywaliśmy. Doszliśmy tak do 60: 30 punktów
dla Gryfonów. Nie obyło się bez komentarzy Syriusza typu; „jak rzucasz w moją
Doracas?” (która już ni była jego -,-), „Ha, ha! I co Puchoni? Łyso wam?”,
„Oczywiście, że chce być komentującym, ale jestem przecież Gryf… UWAŻAJ NA RUDĄ
IDIOTO”. Tego tupu teksty sprawiały, że wszyscy, nie koniecznie fani Quidditcha,
przychodzili na mecze. W końcu James złapał znicza. Gryfoni i Krukoni
wrzeszczeli ze szczęścia, a Puchoni i Ślizgoni chcieli ich zagłuszyć głośnym
buczeniem.
Nagle od tyłu objął
ktoś. Tym ktosiem oczywiście był Will. Szepnął mi do ucha „byłaś najlepsza”, a
ja szybko odwróciłam się i rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam. On
zaśmiał się cicho i także mnie przytulił. Znowu poczułam te motyle w brzuchu. W
jego ramionach czułam się taka bezpieczna. Mógł mnie przed wszystkim obronić.
- W PW Gryfonów pewnie
będzie impreza. Pójdziesz ze mną?
- Jasne, tylko jak mam
się dostać do waszego domu?
- Ach. Rzeczywiście. To
bądź pod Grubą Damą o 19, okej?
- Okej. – Pocałował mnie
w policzek i poszedł do swoich przyjaciół, a ja z Ann i Dor do swojego
Dormitorium przygotować się do imprezy.
Założyłam krótką do
połowy ud sukienkę z różnokolorowymi cekinami. Ann oczywiście nie miała ochoty
iść, a Dor założyła krótkie dżinsowe podarte spodenki i białą bokserkę. Obie
tylko pomalowałyśmy sobie rzęsy i machnęłyśmy usta błyszczykiem. Gdy spojrzałam
było dwie po 19 i pośpieszyłam pod Grubą Damę. William już tam czekał. Na jego
widok zakręciło mi się w głowie. Miał na sobie czarne dżinsy, koszulkę
opinającą jego umięśnioną klatę piersiową z nadrukiem i włosy na żelu. Do tego
piękne perfumy od których zapachu jeszcze bardziej mi się zakręciło w głowie. Uśmiechną
się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Wpuściłam go do środka i razem ruszyliśmy
na parkiet. Impreza już się zaczęła. Leciało "I love it".
Wepchnęliśmy się między imprezowiczów, nie koniecznie Gryfonów. Zaczęliśmy
podskakiwać i tańczyć w rytm muzyki. Co jakiś czas wszyscy śpiewali "I
don't care! I love it!". Później jeszcze inne piosenki. Bawiłam się
doskonale. W wkrótce niestety parkiet opustoszał i dopiero w tedy zorientowałam
się, jaka jestem zmęczona. Parę osób spało na ziemi lub kanapach. Postanowiłam
jeszcze napić się soku. Z szklanką w ręce usiadłam na wolnym fotelu. Po jakimś
czasie już pusta szklanka leżała rozbita na ziemi, a ja spałam w fotelu.
26.08.2013
Rozdział 18.
- O ciszę proszę! – kot zeskoczył z biurka przeobrażając się w profesor McGonnagal. Obróciła się w stronę Gryfonów. – Drodzy uczniowie. Jak wiecie zbliżają się święta Bożego Narodzenia. W związku z tym zamierzam przygotować z Wami coś specjalnego. Nie wiem czy pamiętacie, ale tak jak w zeszłym roku Puchoni, którzy prezentowali najdziksze rośliny świata.
- I my też mamy?
- Nie. Chcę abyście podali jakieś nowe propozycje.
Uczniowie zaczęli się przekrzykiwać:
- Tańce
- Quidditch!
- Do tego za mało osób
- Koncert!
- Malowidła!
- Przedstawienie! – wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Lily i jej koleżanek. – No co?
- Może nam bliżej wytłumaczysz co to jest?
- Więc są aktorzy… teatr… i oni prezentują coś… jakąś bajkę.
- Zaczekaj panno Evans, ile może być w tym osób?
- Zależy jaką bajkę… nawet dwadzieścia.
- No to jaką bajkę proponujesz?
- Gdy byłam młodsza oglądałam z mamą Kopciuszka.
- Kojarzę to!
- Jest super.
- Lily, po śniadaniu przynieś mi tekst i zgromadźcie Gryfonów i Krukonów.
***
- Lilka, ty jesteś genialna – wykrzykiwała Ann raz po raz czytając tekst.
- E tam.
- Pokaż?
Trzy pary oczu biegały wzrokiem po kartce.
- To jakiś dramat romantyczny!- Tak! – zachichotała Dor – ty Kopciuszek, Will książę.
- Ej!
- Dor, opamiętaj się.
- Oho, idzie McGonnagal z Ravenclawem.
- Daj jej tekst
Lily wręczyła go, a profesor usiadła w fotelu i zaczęła czytać co jakiś czas otwierając szeroko oczy. Dzieci siedziały dookoła głośno rozmawiając. Po dłuższej chwili pani podniosła się i zaczęła przemowę:
- Dzieci, ten tekst nie jest łatwy, ale wierzę, że Wam się uda. Powiadomiłam nauczycieli, a teraz Was, że macie pozwolenie by po kolei opuszczać lekcję na próby. Każdy otrzyma teraz kopię scenariuszu i nie teraz-potem! Znajdzie rolę która mu odpowiada i nauczy się jej fragmentu. Od razu ostrzegam że nie zawsze otrzyma się tą rolę. Po kolacji będę czytała role. Jak tylko zjecie stawcie się tutaj. A i jeszcze… osoby chętne proszę o krok do przodu.
Wyszło dziewiętnaście osób.
- Dziękuję. Można iść na lekcję.
***
Szmery i szepty szybko uciszyła podenerwowana profesor McGonnagal- Cisza! Silencio – spokój owładnął salą – wiem że wszyscy są ciekawi jakie dostali role.
Dzieci równo pokiwały głowami.
- Zaczniemy od ról co do których jestem całkowicie pewna. Panny dworu-zapraszam do mnie Emily Wans, Dailę Rior, Becky Splen i Holly Sinc.
Dziewczyny z fanklubu Syriusza Blacka i Jamesa Pottera przybiły sobie piątki uśmiechnięte od ucha do ucha.
-… siostrami Kopciuszka będą Elizabeth i Victorie Ruthoud, a narratorem… Jack Prewett. Ktoś jest chętny na parę królewską? Nie? – McGonnagal zajrzała na kartkę – to poproszę Ernesta Kane i Dorcas Meadowes. Pozostali chłopcy proszę ustawić się w rzędzie. Najwyższy z Was… ty.
- James
- A więc James, myślałeś że nie wiem jak masz na imię?!, będziesz ojcem Kopciuszka i wybierz jakąś ładną żonę.
- Może być bardzo ładna?
- ?!
Lily schowała się za stojące przed nią Ann i Meggie (z Ravencalwu).
- Najładniejsza?
- Tak!!!
- To… najfajniejsza tutaj… tamta.
- Lily?
- Nieee.
- Meggie?
- Tak, innej nie wezmę.
- No to ojcem bezdyskusyjnie jest Jake.
- Czemu?
- Chodź do mnie Meggie
- Pani profesor, Meggie nadaje się na Kopciuszka. Może macochą będzie Ruth.
- No cóż, Panno Vialabi podejdź tu. Możesz grać macochę?
- Taak.
- No to pozostaje Kopciuszek i wróżka.
- Lily i Meggie.
- Mogę być wróżką?
- Ty Lily? Myślałam że zagrasz główną rolę.
- Niee… proszę
- Dobrze. Lily Evans jako Wróżka i Meggie Noxc jako Kopciuszek
- Teraz zostały trzy męskie role.
- Herold, woźnica i książę.
- W takim razie woźnicą będzie…
- Mogę?
- …Syriusz Black, a księciem…
- Ja!!!
- Wy tu nie macie nic do gadania więc…
- To kto? Meggie na pewno nie pocałuje kogoś takiego jak Potter.
- Taak, kto to mówi.
- James.
- Że what?
- Jeszcze heroldem będzie William Spare.
- Ale ja się nie zgła...
- Nie masz nic do gadania. Podsumowując: narrator; Jack Prewett. Damy; Emily Wans, Daila Rior, Becky Splen i Holly Sinc. Siostry Kopciuszka; Elizabeth i Victorie Ruthoud. Para królewska to Ernest Kane i Dorcas Meadowes. Jake; ojciec Kopciuszka. Macocha; Ruth Vialabi. Woźnicą Syriusz Black. Wróżka to Lily Evans. Mimo, że nadal uważam, że powinnaś mieć główną rolę. Księciem James i Kopciuszek Maggie. Pierwsza próba będzie pojutrze.- Wszyscy mają przyjść?
- Wszyscy aktorzy. Do widzenia
____________________
NAPISANY! Wiem, że musieliście długo czekać i mam nadzieje, że się opłacało.
Proszę o komentarze i dziękuję wszystkim za komentarze pod Rozdziałem 17.
Maja
25.08.2013
Już niedługo...
Już nie długo...
Następny rozdział! Wiemy, że nie było nic półtora miesiąca! Jesteśmy tego świadome i upewniają nas komentarze pod "najnowszym" postem. Niestety nie miałyśmy czasu :(. Ja byłam jak wiecie nad morzem i wczoraj wróciłam z obozu, a Maja też nie miała czasu. Na szczęście ponad połowa jest już przez nią napisana i do końca sierpnia powinna zostać dokończona. Następny potem rozdział zostanie napisany przeze mnie i powinnam się uwinąć w około dwa dni.
Dziękujemy wszystkim za komentarze! Nawet nie wiecie jak to podnosi na duchu.
Ala
Następny rozdział! Wiemy, że nie było nic półtora miesiąca! Jesteśmy tego świadome i upewniają nas komentarze pod "najnowszym" postem. Niestety nie miałyśmy czasu :(. Ja byłam jak wiecie nad morzem i wczoraj wróciłam z obozu, a Maja też nie miała czasu. Na szczęście ponad połowa jest już przez nią napisana i do końca sierpnia powinna zostać dokończona. Następny potem rozdział zostanie napisany przeze mnie i powinnam się uwinąć w około dwa dni.
Dziękujemy wszystkim za komentarze! Nawet nie wiecie jak to podnosi na duchu.
Ala
21.07.2013
Rozdział 17.
Helo! Ten rozdział
jest chyba najdłuższy z wszystkich. Ma dziewięć stron w Wordzie. Napisałam go z okazji moich
urodzin, które są dzisiaj. Tak, obchodzę dzisiaj, 21 lipca, moje 12 urodziny.
Teraz jestem nad naszym polskim morzem i wyleguję się na plaży. Zostanę tu do
28 lipca. Następna notka może się pojawić gdzieś na początku sierpnia, napisana
już przez Maję.
Z rozdziału jestem
bardzo zadowolona i mam nadzieję, że Wam się także spodoba. Wakacje dodają weny
:D. Jest tu trochę wątku Dorcas&Syriusz.
Proszę o komentarze!!!
MIŁYCH WAKACJI!
[Oczami Lily]
- Co powiecie na mały
trening, tylko nasza trójka?
- Dla mnie ekstra. -
Powiedział mój chłopak.
- Ja tam nie wiem. –
Za wachała się Dorcas. - Z tą twoją Strzałą 2001 to nigdy nie wygram!
- Masz Strzałę 2001?!
To najnowszy model i wyjdzie dopiero z tydzień! Tylko zawodowi gracze już je
mają!
- Dostałam ją na
mikołajki.
- Od kogo?
- Pottera. -
Powiedziałam niechętnie
- Co?!
- Nieważne. To co, za
15 minut na boisku?
- Okej. -
Odpowiedzieli jednocześnie. Je z Dorcas poszłyśmy razem do naszego Dormitorium.
Przegrałyśmy się w nasze szaty do Quidditcha i zeszłyśmy na dół na
boisko. Will już tam czekał. Niestety z towarzystwem.
- Sorry – powiedział
na wstępie – kiedy zobaczyli, że się zakładam strój do Quidditcha powiedzieli,
że idą ze mną. – Wskazał na grupkę szóstoklasistów. Było ich chyba z siedem.
- No cóż. Możemy
zagrać mecz.
- Jest nas za mało.
Brakuje trójki graczy.
- Szkoda. To co
robimy? – Nie usłyszałam odpowiedzi, ponieważ przyszli Huncwoci. Ten w
okularach powiedział do przyjaciół:
- Zajęte. To co
robimy? Dołączamy się, czy robimy wypad do Hogsmeade?
- Hej! – Krzyknęłam.
– Gracie? Brakuje nam trzech graczy. – Przystali na tę poropozycje, chociaż ja
bym wolała żeby ktoś inny nam towarzyszył.
- Spoko. Gram ja
i Syriusz. Petera możecie postawić na bramce.
- Okej. LUDZIE! Ci co
grają tutaj! – Krzyknęłam. Po jakieś 10 minutach podzieliliśmy się na drużyny.
Byłam ja, Dori i Tom Brown jako ścigający, Louis Green i Austin McNerney jako
pałkarze. Joe Ford jako obrońca i Will szukający. W przeciwnej drużynie był
Syriusz, Jacob Hoover i Tyler Owen jako ścigający, Ryan i Troy Daviesowie jako
pałkarze, Potter to szukający i biednego Petera jako obrońca, którego wzięli
tylko z grzeczności.
Zaczęliśmy grę.
Wystrzeliłam w górę. Dosłownie. Moja miotła była przeraźliwie szybka. Dla
rozgrzewki zrobiłam jedno kółko wokół boiska i zrobiłam je strasznie szybko.
Było cudownie! To takie było takie super uczucie. Jakby nigdy bym nie miała
żadnych problemów. Nigdy chyba nie czułam się lepiej.
Nie było
komentującego, ale Remus spełniał rolę sędziego. Syriusz pierwszy złapał kafla,
ale ja go przechwyciłam gdy rzucał do Jacoba. Przeleciałam jakieś 50 metrów i
podałam do Toma. On znowu podał do mnie, ale ja z przymusu podałam do Dorcas,
która celnie trafiła do prawej obręczy. Przeciwnicy przejęli kafla i w szybkim
tempie dotarli na naszą stronę boiska, lecz nasi pałkarze uderzyli tłuczkiem w
posiadacza czerwonej piłki by ją upuścił i mu się udało. Przejęłam piłkę i parę
razy podając ją do Dorcas dostaliśmy następny punkt. Grając tak było 100: 40
dla nas. Nagle Potter zrobił Zwód Wrońskiego, ale niestety Will się nabrał.
Zdążyłam tylko krzyknąć „Nie! To Zwód” i William nie przyhamował. Rozwalił się
o ziemię, a Rogacz w tym czasie złapał znicza. Wygrali 190:100. Potter podszedł
do mnie
- I co Evans, nie
przyznasz, że jestem lepszy? – Nie odpowiedziała tylko podbiegłam do Williama
przy którym stali jego najlepsi przyjaciele, Tom i Louis. Był nie przytomny.
Miałam ochotę walnąć Pottera w twarz. Powstrzymałam się i wyczarowałam
niewidzialne nosze dla chłopaka. Poszłam z nim do Skrzydła Szpitalnego.
Pielęgniarka powiedziała, że mam go położyć na łóżku i sobie iść by odpoczął.
Nie posłuchałam jej, ponieważ on i tak spał. Usiadłam obok na krześle i
wpatrywałam się w jego przystojną twarz. Miałam ochotę go pocałować. Po paru
minutach ocucił się. Pani Promfay dała mu leki i powiedziała, że ma się
przespać. Mnie już na dobre przegoniła. Doszłam do PW mijając parę szczęśliwych
par. Też bym tak chciała. Westchnęłam. Za Grubą Damą na kanapie siedzieli James
i opowiadali innym Gryfonom o tym jak „Zmiażdżył tych Krukonów”. Rogaczowi na
kolanach siedziała jakaś wytapetowana lala. Uśmiechała się do mnie z
wyższością. Zachichotałam. Ona myślała, że mi zależy by się za mną uganiał.
Poszłam do swojego Dormitorium i zatopiłam się w ciekawej mugolskiej książce.
Niestety nie mogłam się spotkać z Williamem, ponieważ był w SS. Dorcas i
Ann pewnie teraz były w jakimś romantycznym miejscu ze swoimi chłopakami.
Czytałam aż zrobiło się ciemno. Spojrzałam na zegarek. Była już 19. Nagle do
Dormitorium wpadła zapłakana Dorcas. Natychmiast do niej podbiegłam.
***
[Zaraz po meczu,
oczami Dorcas]
Błądziłam wzrokiem po
uczniach poszukując Syriusza. Tak bardzo chciałam go zobaczyć. Zabujałam się w
nim na amen. Zobaczyłam go rozmawiającego z jakimś Krukonem. Podeszłam i
spytałam, czy gdzieś dzisiaj idziemy. Trochę zdenerwowanym głosem powiedział, że
dzisiaj nie może. Coś było nie tak, a moja wrodzona ciekawość dawała sobie we
znaki. Postanowiłam na razie się tym nie przejmować. Nie mogłam jednak się
powstrzymać przed śledzeniem go. Trudno było, ponieważ zaczął chodzić jakimiś
skrótami. Zgubiłam go. Poszłam trochę do Hagrida. Trochę mi się tam zeszło.
Później zaczęłam się szwendać bez sensu po zamku. Nagle usłyszałam jakieś
rozmowy za rogiem. Już chciałam odejść by nikomu nie przeszkadzać, ale
rozpoznałam jeden głos. Syriusza. Podeszłam bliżej i zerknęłam na dziewczynę.
Była wysoką, blondynką z niebieskimi oczami. Była ładna, nawet bardzo. Zaczęłam
przysłuchiwać się rozmowie.
- Daj spokój. Widzę
jak na mnie patrzysz - Mówiła zalotnie.
- Mówię Ci, że
Dorcas...
- Daj spokój! - Ona
rzuciła się mu na szyję i pocałowała namiętnie w usta. On jej nie odepchną
tylko odwzajemnił pocałunek. Nie mogłam na to patrzeć. Łzy napłynęły mi do
oczu. Rzuciłam się do ucieczki. On usłyszał mnie, ale i tak biegłam przed
siebie zaślepiona łzami. Zdradził mnie. Jak mógł. Mogłam się tego po nim
spodziewać. Nie dogonił mnie, ponieważ miałam przewagę czasową. Wpadłam do
Dormitorium zapłakana i rzuciłam się na łóżko. Kochana Lilka od razu do mnie
podeszła i zamiast pytać co się stało po prostu mnie przytuliła. Kochałam ją za
to.
- On mnie
zdra-a-adził. - Wyjąkałam. Ona tylko mnie jeszcze mocnie przutuliła i zaczęła
głaskać po głowie. Nagle do Dormitorium wpadł Łapa. Lily powiedziała, że
zostawi nas samych. On rzucił się na kolana.
- Dorcas, to nie tak
jak myślisz!
- Nie chcę ciebie
słyszeć! Wynoś się stąd! Nie chcę ciebie znać!
- Posłuchaj mnie!
- Nie!
- Jeśli mnie
wysłuchasz i nie wybaczysz to dam ci spokój.
- Niech ci będzie.
- Ja z nią chodziłem
zanim byłem z tobą i dałem jej do zrozumienia, że z nią skończyłem. On do
mnie przyszła po tym meczu i nie dawała mi spokoju. Chciałem jej dać do
zrozumienia, że kocham ciebie. A później się na mnie rzuciła i pocałowała.
- Ale ty
odwzajemniłeś pocałunek! - Wytknęłam mu.
- Zrobiłem to
odruchowo!
- I co z tego!
- Przepraszam.
- Pokaże ci coś. Weź
tą szklankę.
- No mam i co?
- Teraz ją upuśc.
- No rozbiła się i
co?
- Teraz ją przeproś i
powiedź żeby się pozbierała. - Na to już nic nie miał. Po prostu posłał mi
smutne spojrzenie i wyszedł.
_____________________
Dorcas w moim wydaniu.
No i koniec rozdziału. Podobał się? Napiszcie swoje opinie w komentarzach. Mam nadzieję, że tak. Poniżej macie jeszcze taki rysunek znaleziony w internecie.
Ala
Subskrybuj:
Posty (Atom)