Następny
rozdział! Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Całkiem długi wyszedł.
Czytasz
= komentujesz
Ala
_______________________________
[Oczami
Lily]
Obudził
mnie huk. W tym czasie obudziły się moje współlokatorki.
- Co
to było? – Spytałam.
-
Nie wiem. Sprawdźmy. – Odpowiedziała Dor.
Nie
przebierając się z piżam zeszliśmy do PW. Było tam też parę innych osób z
Gryffindoru, także nieprzebranych.
Nagle
do pomieszczenie wpadli zziajani Huncwoci, którzy szybko zatrzasnęli drzwi.
Remus cicho rzuci zaklęcie sklejające drzwi z framugą. Wszyscy rzucali pytające
spojrzenia. Co oni tym razem wymyślili? Leżeli na podłodze i tarzali się ze
śmiechu. Gdy się opanowali James zabrał głos:
-
Właśnie załatwiliśmy wam wolny dzień o lekcji i wcześniejsze wyjście do
Hogsmeade.
Dziś
jest piątek, jutro mieliśmy iść do wioski i kupić prezenty na Mikołajki, które
będą w niedziele. *
Już
miałam skakać i piszczeć z radości, ale zapomniałam, że kłócę się z Jamesem i
muszę trzymać fason.
- Co
tym razem zrobiliście? – Spytałam nie miłym tonem.
-
Och, Liluś…
-
Nie mów na mnie Liluś. – Warknęłam.
- No
więc Liluś, powinnaś nam raczej podziękować.
- Za
co? Brak lekcji? Chodzimy do szkoły by się uczyć! – Zaczęłam już tracić
cierpliwość.
-
Odpowiem na twoje pierwsze pytanie. Podrzuciliśmy do sal lekcyjnych łajnobąby,
które równo o 7: 00 miały się reaktywować. – Odpowiedział z dumą i przybił
pozostałym huncwotom piątki.
-
Nie wpadłeś na to, że Dumbledore jednym ruchem różdżki wszystko wyczyści?
-
Och Liluś – prychnęłam na to zdrobnienie. Zaczęło już mnie naprawdę denerwować
– Kupiliśmy to w specjalnym dziale u Zonka i były odporne na zaklęcia. – Rzucił
beztroskim tonem.
-
Skąd wiecie, że akurat będzie wyjście do Hogsmeade? – James już miał coś
powiedzieć, ale wyprzedził go Syriusz.
-
Zaufaj nam. My mamy swoje sposoby. – Powiedział i mrugną do Dorcas, a ona
zarumieniła się i westchnęła. Już chciałam iść, ale Rogacz jeszcze dodał:
-
Hej Evans, umówisz się ze mną? – Rzucił i uśmiechną się szelmowsko. Ja tylko
prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam do Dormitorium.
Czemu on musi być taki denerwujący?
***
Siedziałam
na śniadaniu z Dorcas. Ann jeszcze się przebierała, ale byłam pewna, że gada z
Remusem i zaraz razem zejdą. Moja przyjaciółka nie zdawała sobie sprawy z tego,
że cały czas papla o Syriuszu. Nie przejmowałam się tym zbytnio, ponieważ
mogłam pomyśleć o tym co kupić przyjaciołom i rodzicom na mikołajki. Nagle zmieniłam
temat:
-
Kto to jest? – Spytałam wskazując na przystojnego chłopaka z Ravenclawu. Miał
ciemnobrązowe włosy i brązowo-złote oczy.
- A
to jest Will… - Zaczęła moja przyjaciółka.
-
Jaki Will? – Wyłonił się spod ziemi Potter i przerwał Dorcas.
-
Nie twoja sprawa. – Odpowiedziałam sucho.
-
Pamiętaj, że jesteś tylko moja!
-
Jeszcze czego! – I zaczęłam jeść dalej.
- No
więc kto to jest ten William?
-
Will.i.am? Taki tam amerykański reper.
-
Wiesz o co mi chodzi!
-
Wiem i to nie jest twoja sprawa!
-
Właśnie, że jest!
- A
niby dlaczego skoro nie jesteś specjalnie związany z moim życiem? –
Uśmiechnęłam się chytrze. Patrzyłam jak został zbity z tropu. Dał spokój i
dołączył do Remusa i Petera.
- No
więc to jest Will Spare. – Kontynuowała Dorcas. - On jest teraz na szóstym
roku. Jest szukającym i jednocześnie kapitanem Ravenclawu. Ma
ciemnobrązowe włosy i złote oczy…
-
Wiem widzę. – Przerwałam poirytowana.
-
Okej, okej. Przyjaźni się z Tomem Brown i Louisem Green. Leci na niego
wiele dziewczyn, chyba nie muszę mówić dlaczego, ale aktualnie żadnej nie ma.
Najbardziej lubi zielarstwo. Jego rodzice, Sophie i Jim, oboje pracowali jako
gracze Quidditcha. Aktualnie jego mama nie pracuje, ponieważ wcześniej zarobiła
na swoje całe życie, a ojciec jest trenerem Armat z Chudley, które są aktualnie
najlepsze na świecie. – Skończyła swój monolog, a ja wpatrywałam się w nią
zdziwiona.
-
Skąd to wszystko wiesz?
-
Wiem wszystkie najważniejsze informacje o najfajniejszych chłopakach w szkole.
- A
składników eliksiru Wieloskokowego to się nie mogłaś nauczyć. – Zaśmiałam się.
-
Pff, ale przyznać, że przystojny jest ten William. Gdybym nie chodziła z
Syriuszem i gdyby tobie nie wpadł on w oko to bym się z nim umówiła. –
Powiedziała, a my znowu wybuchłyśmy śmiechem.
- To
kiedy zamierzasz się z nim umówić?
-
Eeee, a skąd takie przypuszczenie?
-
Błagam ciebie! Wpatrujesz się w niego jak w obrazek!
- Aż
tak to widać!
-
Nie, tylko ja jestem tyka spostrzegawcza. – Powiedziała z sarkazmem.
- A
co mam powiedzieć, żeby się ze mną umówił? Przecież on nigdy nie zwróci uwagi
na kogoś takiego jak ja!
-
Zakochałaś się!
-
Cicho bo jeszcze ktoś usłyszy! – Uciszyłam ją.
- Po
pierwsze nie możesz bezpośrednio do niego podejść. Musisz delikatnie, ale nie
nachalnie zwrócić jego uwagę. Pokazać, że jesteś atrakcyjna, słodka, ale też
inteligentna. Jeśli dobrze się spiszesz to sam ciebie poprosi. Najlepiej będzie
dziś w Hogsmeade. Zrobimy tak…
***
-
Nie, nie, nie! Masz założyć to. – I podała mi ubrania, które miałam założyć.
-
Ale ja w tym zmarznę!
- I
co z tego? To się idealnie komponuje z twoimi pięknymi włosami, które zwiążemy
w luźnego warkocza.
-
Ale...
-
Patrz w co ja się ubieram! - I pokazała mi swój zestaw ubrań.
- A
co, Lily znalazła sobie wreszcie kogoś?
-
Ej, po prostu wcześniej nikt mi nie wpadł w oko! - Dorcas machnęła ręką bym się
uciszyła.
-
Lilka wpatruje się w niego jak w obrazek.
-
Ale kto to?
-
William Spare. - Powiedziałam z rozmarzeniem.
- O!
Widzę, że bierzesz towar z wyższej półki.
- A
ty Ann w co się ubierasz? - Zmieniła temat Dorcas.
-
Pewnie jakąś wygodną bluzkę i ciepłą kurtkę. A co?
-
Nie ma mowy! Masz założyć to.
-
Co? Ta kurteczka przed niczym nie chroni!
- Bo
nie ma! Ma tylko ładnie wyglądać. - Na nic zdały się nasze protesty, nasza
przyjaciółka była niewzruszona. Pół godziny później, wytapetowane jak nie wiem
co, zeszłyśmy do PW. Parę męskich oczu wpatrywało się w nas z zaciekawieniem,
ale my nie zwracałyśmy na to uwagi. Już w wiosce każda ruszyła w swoją stronę.
Najpierw ruszyłam do perfumerii i tam kupiłam dla Dorcas magiczne perfumy o
zapachu cynamonu i wanilii i działały tak długo ile chciał właściciel. Dla mamy
to samo tylko o zapachu czekolady. Następnie ruszyłam do Miodowego Królestwa.
Był tam straszny tłum. Po krótkim namyśle kupiłam dla Petera duże
opakowanie karaluchów waniliowo-czekoladowych i dwie miętowe
ropuchy. Obok cukierni znajdował się równie zatłoczony sklep Zonka. Kupiłam
tam prezent dla Syriusza: Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności
XXL z dopiskiem "Działa aż 2 godziny!!!". Dla taty wzięłam
cukierki, po których się nie fałszowało podczas śpiewania pod prysznicem.
Następnie skierowałam się do sklepu z sprzętem do Quidditcha. Tam dla Jamesa
znalazłam Najnowszego Znicza do Ćwiczeń. Na koniec poszłam do
księgarni. Tam kupiłam dla Remusa Ponad Programowe Zaklęcia dla
Zaawansowanych, dla Ann jakieś mugolskie romansidło i książkę fantasy
dla Petunii. Wszystko wrzuciłam do torebki na którą rzuciłam zaklęcie
powiększająco - zmniejszające. Teraz był czas na wcielenie w życie mojego i
Dorcas plany na Williama. Poprawiłam lekko fryzurę i makijaż. Spojrzałam na
zegarek. 12:38. Idealnie. Ruszyłam w stronę Trzech Mioteł. Wiedziałam, że on o
12: 40 umówił się w tym pabie z kumplami. Przy drzwiach był wieszak na kurtki.
Stanęłam przy nim i czekałam z pół minuty i w drzwiach stanął William. Jego
widok zaparł mi dech w piersiach. Był taki przystojny!Zaczęły mnie brać wątpliwości. A co jak się
nie uda i weźmie mnie za jakąś idiotkę? Zaczęłam się rozglądać nerwowo po
pomieszczeniu szukając wsparcia. Przy oknie siedziała moja kochana Dorcas
popijająca kawę. Uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Zebrałam się w sobie i
zaczęłam przedstawienie.
Zaczęłam
zdejmować kurtkę, którą powiesiłam na wieszaku. Odwróciłam się i
"potknęłam" o nie równą podłogę. Will oczywiście mnie złapał swoimi umięśnionymi ramionami. Poczułam motyle w brzuchu. Niechętnie wyszłam z jego uścisku i uśmiechnęłam się słodko:
-
Ojej, przepraszam. Nie chciałam. - Zaczęłam robić słodkie minki i zgrywać
idiotkę.
-
Nic się nie stało. Jestem Will. Will Spare. - Powiedział swoim głębokim głosem
i uśmiechną się. Chciałam odpowiedzieć "wiem", ale się opanowałam i
również się uśmiechnęłam.
-
Lily. Lily Evans. Miło mi ciebie poznać.
- Mi
ciebie też. Dosiądziesz się do mojego stolika?
- Z
chęcią. - Powiedziałam spokojnym głosem, ale w środku dosłownie skakałam ze szczęścia.
Ruszyliśmy do stolika w rogu przy ścianie. Gdy oboje mieliśmy przed sobą kufel kremowego piwa zaczęłam rozmowę:
- To
chodzisz do Ravenclawu? Tak?
-
Tak, jestem na szóstym roku. Ty jesteś w Gryffindorze na piątym roku, prawa?
-
Tak, skąd wiesz?
- A kto
nie wie? Dzięki Potterowi każdy ciebie zna.
-
Brr, one jest straszny!
-
Też za nim nie przepadam.
- To
jesteśmy razem jedyni w szkole. Czemu nie lubisz?
-
Moi rodzice oboje grają w Quidditcha i odziedziczyłem po nich trochę talentu,
ale głównie musiałem ćwiczyć z ojcem. Na trzecim roku grałem jako szukający i
zapewniłem mojej drużynie zwycięstwo. Ale rok później do gryfońskiej drużyny
przyszedł Potter i to on tym razem dał swojej drużynie zwycięstwo, a my byliśmy
drudzy. Przez to, że on się urodził z ogromnym talentem to on jest znany jako
najlepszy szukający, chociaż ja pracowałem na to od 4 roku życia. - Wycedził ze
złością.
-
Też za nim ni przepadam i chyba nie muszę mówić z jakiego powodu.
-
Może zmieńmy temat?
-
Jestem za.
- To
kim są twoi rodzice?
-
Oboje są niemagiczni. Mama jest projektantem wnętrz, a tata lekarzem. Całkiem
nieźle zarabiają.
-
Masz rodzeństwo?
-
Mam siostrę Petunię, ale uważa mnie za dziwoląga, ponieważ jestem czarownicą. -
Skrzywiłam się. - A ty masz?
-
Nie. Jestem jedynakiem, niestety. - Kątem oka zobaczyłam, że do Trzech Mioteł
wchodzi James z Syriuszem. Stałam się o parę centymetrów niższa. Modliłam się w
myślach by nie spojrzał w stronę naszego stolika. Podszedł do Dorcas i Ann,
które coś tam zaczęły kręcić. On chyba nie szczególnie im wierzył więc zaczął
się rozglądać. Chyba nas nie zauważył. Odetchnęłam z ulgą. Niestety parę
milisekund później Syriusz wskazał w naszą stronę. Starałam się jak najbardziej
ukryć twarz we włosach, które jak na złość musiały się wyróżniać, ponieważ były
rude! Próbowałam skupić się na rozmowie z Willem na temat, który z klubów
Quidditcha jest najlepszy, ale nie mogłam, ponieważ zbliżał się tu James, który
miał zaraz zniszczyć tą magiczną chwilę. Nagle wpadłam na pomysł. Przerwałam
Willowi jego monolog o Armatach z Chudley:
-
Może przejdziemy się po błoniach, co?
- Ja
chętnie. - Odparł z entuzjazmem. Ja odetchnęłam z ulgą i weszliśmy w labirynt
stolików omijając zręcznie Jamesa. Szliśmy po zaśnieżonych błoniach rozmawiając
o wszystkim i o niczym. Następnie urządziliśmy WIELKĄ bitwę na śnieżki. Dzięki
mojej "kochanej" Dorcas byłam przemoknięta do suchej nitki. O około
19 odprowadził mnie pod portret Grubej Damy. Dał mi buziaka w policzek i
umówiliśmy się na następne spotkanie "przyjacielskie" jutro o 14:30.
W Dormitorium opowiedziałam o wszystkim dziewczynom i po krótkim prysznicu
położyłam się do łóżka.
______________________________________________
Fajny rozdział. Bardzo mi się podoba. Nie mog się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny,
Super rozdział! Zazdrosny Potter - lubię to :D Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału, i mam nadzieję, że będzie trochę więcej pary SyriuszxDorcas. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Już nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńTakże nie mogę się doczekać wątku Syriusz&Dorcas
Ślicznie rysujesz Ala.
Życzę weny
Dziękuję. W następnym rozdziale wrzucę rysunek przedstawiający Dorcas.
UsuńPozdrawiam,
Ala
Powodzenia z kolejnymi rozdziałami. Świetny pomysł z linkami i extra rysunek!
OdpowiedzUsuńNie przestawaj pisać.
WTF?! kufer kremowego piwa???!!! Może kufeLLLL???!!
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do nagrody Liebster Award :) http://james-syriusz-potter.blogspot.com/2013/07/liebster-award-nominacja-do-liebster.html
OdpowiedzUsuńBardzo fajny:) Osobiście mam nadzieję na przyszłą parę :James i Lily, ale Will też jest spoko. Proszę, więcej Dorcas i Syriusza:)
OdpowiedzUsuńP.S. Ładnie rysujesz