Witajcie,Ten rozdział dedykuję przedewszystkim tym,którzy skomentowali poprzedni post i duchowo wsparli powstanie tego rozdziału. Jest on pierwszy po długiej przerwie i mam nadzieję, że będzie on miło odebrany.Pamiętajcie: CZYTASZ - KOMENTUJESZMaja
Siedziałam
na błoniach i czytałam ten okropny tekst! Dlaczego okropny? No, więc kiedy
próbujesz nauczyć się czegoś na pamięć po raz tysięczny jest to już bardzo wkurzające.
Zawsze nauka na pamięć szła mi bardzo łatwo. A teraz? Oczywiście, że nie! Co za
ironia losu!
Schowałam scenariusz do torby i rozprostowałam kręgosłup. Zadrżały mi
ramiona i kichnęłam. Zaśmiałam się cicho z własnej głupoty. Jest środek zimy, a
ja siedzę na śniegu tylko w szacie i swetrze. Jaka ze mnie idiotka. Przecież w
następnych tygodniach tyle mnie czeka. Przedstawienie... Bal...
Quidditch...
Oczywiście randka z Willem. Chłopak w Pokoju Życzeń nie poświęcił mi dużo
czasu ze względu na naukę. Obiecał poprawę w formie kolejnego spotkania. Myśląc
o nim zapominałam o rzeczywistości, myśli o Potterze uciekały daleko w głąb
mózgu. Szłam w kierunku zamku. Niedaleko wejścia spotkałam Dor. Nie zdziwiła
się na mój widok, ponieważ ostatnio miałam w zwyczaju znikanie z dormitorium w
nieodwiedzane miejsca. Mijana przyjaciółka zaczęła zagadywać mnie, o Willu. Pomyślałam,
że brak jej silnego męskiego ramienia takiego, jakim był dla mnie Spare. Po wejściu
do pokoju zaczęłam rozmyślać o Dorcas i Syriuszu. Pasowali do siebie, a rozdzielił
ich jeden przypadkowy pocałunek. Stwierdziłam, że najlepiej porozmawiać z chłopakiem,
bo Dor na temat byłego kolegi była niezwykle wyczulona.
Po chwili głos dziewczyny wyrwał mnie z rozmyślań.
- Lily, dzisiaj masz randkę z Pot... Willem?
- Tak, za chwilkę do niego idę.
- Pod Twoim wpływem zaczął się zmieniać, nie uważasz? - zagadnęła szatynka.
Wyraźnie interesowała się pięknym Krukonem. Wciągnęłam powietrze delikatnie
dając do zrozumienia, że wolę zmienić temat. Gryfoni nie podzielali mojej
przyjaźni z Willem. Próbował namówić mnie na powrót do Jamesa Pottera. Jednak
on ostatnio zaczął znikać i nie zwracał na mnie uwagi. Zrozumiał, że ja
wybrałam przyszłość z kimś innym. A co ciekawe Will nie odnosił się do niego z
pogardą. Nie przejmował się wybrykami Huncwotów. Nawet jego sposób mówienia
przypominał mi niektóre powiedzenia chłopaków.
Dorcas zauważyła mój znak i zamilkła. Szłyśmy w ciszy do dormitorium. Uspokoiłam
myśli. Po wejściu do pokoju otworzyłam szafę. Ilość sukienek mnie przerażała,
ale i tak uważałam, że im więcej tym lepiej. Postanowiłam poradzić się Dori.
Gdy usłyszała moje pytanie, uśmiechnęła się. Zdecydowanie podobało jej się, że
chce dowiedzieć się tego od niej.
Zdziwiło mnie jak poradziła założyć spodnie i kolorową koszulę. Ta
niespodziewana propozycja została przez nią wyjaśniona. Wedle rady założyła
kreację i podniecona myślą o randce wyszłam na korytarz. Tam zobaczyłam mojego
ukochanego.
Podszedł do mnie i pocałował w nos. Uśmiechnęłam się słodko chwytając go za
rękę.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Tajemnica - odpowiedział. Przez chwilę szukał chustki do zakrycia mi oczu,
ale zrezygnował. Swoją silną dłonią przykrył mi powieki. Poczułam ciepło od
niego bijące. Nagle doznałam zmiany. Uderzyło we mnie zimne powietrze, co świadczyło,
że wyszliśmy na zewnątrz. Przeszliśmy kawałek a porem posadził mnie na kocu.
Zaczął rozmowę. Opowiadał o swojej przyszłości, czekałam aż włączy do niej mnie,
ale niestety się nie doczekałam. Potem ja powiedziałam, że zamierzam być
aurorem, mieć synka i żeby miał młodszą siostrę. Gdy doszłam do momentu, że będzie
się nazywać Harry - przerwał.
- Też lubię to imię. Kojarzy mi się z kimś niesamowitym, odważnym i
pięknym jak ty.
Potem nie przerywał. Kontynuowałam o córeczce Madge Cecylie, która miła być
tak piękną jak Dori. Bezy doszłam do końca wydawał się dziwnie zamyślony. Po
chwili ciszy powiedział.
- Lil, przyjdź może do mnie do Ravenclawu. Jeszcze nigdy nie widziałaś
mojego pokoju.
Przyjęłam zaproszenie. Zaczęliśmy iść w kierunku zamku. Przed nami była
droga ruchomymi schodami, ale oznaczało to również więcej czasu z Willem, który
jak każdy prawdziwy mężczyzna obiecał mnie odprowadzić. Szliśmy w milczeniu napajając
się szczęściem. Wspięliśmy się po schodach. Nagle Will obrócił się i
spojrzał na dwie postacie skryte w ciemnym zakątku drogi. Zerknęłam w tamtą
stronę. Ułamek sekundy wystarczył żebym rozpoznała stojących uczniów. To była moja
Ann i mój Remus. Każdy się domyśli, co robili.
Dziewczyna, postrzegana jako nieśmiałą, a także cichą, obejmowała Remusa
całując go. Will chyba się zreflektował, bo odwrócił wzrok. Ja, nie zachowałam
się jak on. Ciekawość zwyciężyła. Ruchem ręki powstrzymałam chłopaka przed
odejściem. Po chwili para oderwała się od siebie. Spojrzeli sobie w oczy, lecz
tym razem to Lupin przyciągną do siebie dziewczynę. Stwierdziłam, że wystarczy
tego podglądania. Ruszyłam wraz z Willem ku dormitorium nawet niezauważeni. Gdy
doszliśmy do drzwi, Krukon pocałował mnie na pożegnanie. Nie tak namiętnie jak
uprzednio napotkani. Odwzajemniłam uścisk i weszłam do środka. Zmęczona oraz
przepełniona uczuciem spełnienia padłam na kanapę w Pokoju Wspólnym. Pogrążoną
w półśnie oraz leżącą na sofie - taką spotkała mnie Dorcas.
Żeby ją zadowolić opowiedziałam przebieg zdarzenia, oprócz historii podczas
powrotu do Gryffindoru. Stwierdziłam, że jest to sprawa naszej przyjaciółki, a
nie nasza. Po chwili przyszli do na Huncwoci. Z wyjątkiem Remusa i Ann. Nie
podzieliłam się swoim spostrzeżeniem. Toczyła się rozmowa o nauce oraz
nauczycielach. Rozmowa opierała się głównie na kłótniach Dorcas i Syriusza.
Czasami dołączał do nich Potter dziwnie zamyślony. Gdy przeszliśmy do kolejnego
tematu tj. pani Hooch gdzie się spieraliśmy jak uczy przyszła blada Ann, a po
niej Remus. Nawet nie próbowali dołączyć do dyskusji, gdyż oboje poszli do pokojów.
Rozmowa przestała się kleić i poszłam do koleżanki. Usiadłam obok niej na łóżku
pytając:
- Ann, gdzie byłaś, szukaliśmy Ciebie?
- Ja... Remus mnie uczył.
- Czegóż nowego się dowiedziałaś? - "Jak świetnie całuje"
dopowiedziałam w myślach. Jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Do pokoju
zajrzał James i powiedział:
- Ja widziałem jak się całowali.
Niezmiernie zdziwiła mnie jego pewność. Tylko ja i Will ich widzieliśmy.
Poczułam delikatne współczucie do koleżanki. Postanowiłam bronić ją i udawać jak
gdybym nic nie widziała.
- Jamesie, nie masz prawa tak mówić. To jest moja przyjaciółka i ja jej ufam.
Poza tym nikt jej nie całował. Gdyby tak my zaczęły wyliczać, z kim TY się całowałeś...
- Z nikim oprócz ciebie ślicznotko. Umówisz się na -
- Wynocha. To pokój dziewczyn, więc możemy Ci zarzucić ze nas
podglądasz.
Potter, o dziwo, wyszedł. Ann pomimo całej sytuacji nadal była blada. Jakby
zrobiła coś, czego nie powinna. Złamała zasady lub albo poczucie własnej
wartości.
Nie pytałam o nic i pozwoliłam jej zostać sam na sam z własnymi myślami i
marzeniami.
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńPotter coś knuje...
Czekam na nn,byle szybko!
Pozdrawiam,
Lilka.
Będzie już niedługo, chociaż ilość komentarzy również wpływa na częstotliwośc publikowania rozdziałów.
OdpowiedzUsuńMajka
To jest komentarz. Piszę go, aby szybciej był następny rozdział. Ta notka tez mi się podobała ;) Więcej napiszę może później, bo na razie muszę spadać
OdpowiedzUsuńRozdział jest super! Zresztą jak zawsze :) Jestem bardzo ciekawa co ukrywa James. I już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nie powiem, ale mogło by się więcej zacząć dziać między moim Jily, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńMósisz dalej pisać ale o miłości i całowaniu lily i jemsa prosze julia
OdpowiedzUsuńDzisiaj znalazłam tego bloga i bardzo mi się podoba mam nadzieję że dalej będziesz go prowadzić
OdpowiedzUsuńEeeej, no ten. Wiem, że troszku późno się orientuję, ale dopiero teraz odkryłam tego bloga. No i ten, potrzebuję kontynuacji. Co z balem !? ;-;
OdpowiedzUsuńLiczę, że jest jeszcze szansa na kolejny rozdział. Nie takie przerwy już bywały na blogach...