9.05.2014

Rozdział 22.

Witajcie,
Ten rozdział dedykuję przedewszystkim tym,
którzy skomentowali poprzedni post i duchowo wsparli powstanie tego rozdziału. Jest on pierwszy po długiej przerwie i mam nadzieję, że będzie on miło odebrany.
Pamiętajcie: CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Maja
 
 
Siedziałam na błoniach i czytałam ten okropny tekst! Dlaczego okropny? No, więc kiedy próbujesz nauczyć się czegoś na pamięć po raz tysięczny jest to już bardzo wkurzające. Zawsze nauka na pamięć szła mi bardzo łatwo. A teraz? Oczywiście, że nie! Co za ironia losu!
Schowałam scenariusz do torby i rozprostowałam kręgosłup. Zadrżały mi ramiona i kichnęłam. Zaśmiałam się cicho z własnej głupoty. Jest środek zimy, a ja siedzę na śniegu tylko w szacie i swetrze. Jaka ze mnie idiotka. Przecież w następnych tygodniach tyle mnie czeka. Przedstawienie... Bal... Quidditch... 
Oczywiście randka z Willem. Chłopak w Pokoju Życzeń nie poświęcił mi dużo czasu ze względu na naukę. Obiecał poprawę w formie kolejnego spotkania. Myśląc o nim zapominałam o rzeczywistości, myśli o Potterze uciekały daleko w głąb mózgu. Szłam w kierunku zamku. Niedaleko wejścia spotkałam Dor. Nie zdziwiła się na mój widok, ponieważ ostatnio miałam w zwyczaju znikanie z dormitorium w nieodwiedzane miejsca. Mijana przyjaciółka zaczęła zagadywać mnie, o Willu. Pomyślałam, że brak jej silnego męskiego ramienia takiego, jakim był dla mnie Spare. Po wejściu do pokoju zaczęłam rozmyślać o Dorcas i Syriuszu. Pasowali do siebie, a rozdzielił ich jeden przypadkowy pocałunek. Stwierdziłam, że najlepiej porozmawiać z chłopakiem, bo Dor na temat byłego kolegi była niezwykle wyczulona.
Po chwili głos dziewczyny wyrwał mnie z rozmyślań. 
- Lily, dzisiaj masz randkę z Pot... Willem? 
- Tak, za chwilkę do niego idę. 
- Pod Twoim wpływem zaczął się zmieniać, nie uważasz? - zagadnęła szatynka. Wyraźnie interesowała się pięknym Krukonem. Wciągnęłam powietrze delikatnie dając do zrozumienia, że wolę zmienić temat. Gryfoni nie podzielali mojej przyjaźni z Willem. Próbował namówić mnie na powrót do Jamesa Pottera. Jednak on ostatnio zaczął znikać i nie zwracał na mnie uwagi. Zrozumiał, że ja wybrałam przyszłość z kimś innym. A co ciekawe Will nie odnosił się do niego z pogardą. Nie przejmował się wybrykami Huncwotów. Nawet jego sposób mówienia przypominał mi niektóre powiedzenia chłopaków. 
Dorcas zauważyła mój znak i zamilkła. Szłyśmy w ciszy do dormitorium. Uspokoiłam myśli. Po wejściu do pokoju otworzyłam szafę. Ilość sukienek mnie przerażała, ale i tak uważałam, że im więcej tym lepiej. Postanowiłam poradzić się Dori. Gdy usłyszała moje pytanie, uśmiechnęła się. Zdecydowanie podobało jej się, że chce dowiedzieć się tego od niej. Zdziwiło mnie jak poradziła założyć spodnie i kolorową koszulę. Ta niespodziewana propozycja została przez nią wyjaśniona. Wedle rady założyła kreację i podniecona myślą o randce wyszłam na korytarz. Tam zobaczyłam mojego ukochanego. 
Podszedł do mnie i pocałował w nos. Uśmiechnęłam się słodko chwytając go za rękę. 
- Gdzie idziemy? - zapytałam. 
- Tajemnica - odpowiedział. Przez chwilę szukał chustki do zakrycia mi oczu, ale zrezygnował. Swoją silną dłonią przykrył mi powieki. Poczułam ciepło od niego bijące. Nagle doznałam zmiany. Uderzyło we mnie zimne powietrze, co świadczyło, że wyszliśmy na zewnątrz. Przeszliśmy kawałek a porem posadził mnie na kocu. Zaczął rozmowę. Opowiadał o swojej przyszłości, czekałam aż włączy do niej mnie, ale niestety się nie doczekałam. Potem ja powiedziałam, że zamierzam być aurorem, mieć synka i żeby miał młodszą siostrę. Gdy doszłam do momentu, że będzie się nazywać Harry - przerwał. 
- Też lubię to imię. Kojarzy mi się  z kimś niesamowitym, odważnym i pięknym jak ty. 
Potem nie przerywał. Kontynuowałam o córeczce Madge Cecylie, która miła być tak piękną jak Dori. Bezy doszłam do końca wydawał się dziwnie zamyślony. Po chwili ciszy powiedział. 
- Lil, przyjdź może do mnie do Ravenclawu. Jeszcze nigdy nie widziałaś mojego pokoju. 
Przyjęłam zaproszenie. Zaczęliśmy iść w kierunku zamku. Przed nami była droga ruchomymi schodami, ale oznaczało to również więcej czasu z Willem, który jak każdy prawdziwy mężczyzna obiecał mnie odprowadzić. Szliśmy w milczeniu napajając się szczęściem.  Wspięliśmy się po schodach. Nagle Will obrócił się i spojrzał na dwie postacie skryte w ciemnym zakątku drogi. Zerknęłam w tamtą stronę. Ułamek sekundy wystarczył żebym rozpoznała stojących uczniów. To była moja Ann i mój Remus. Każdy się domyśli, co robili.
Dziewczyna, postrzegana jako nieśmiałą, a także cichą, obejmowała Remusa całując go. Will chyba się zreflektował, bo odwrócił wzrok. Ja, nie zachowałam się jak on. Ciekawość zwyciężyła. Ruchem ręki powstrzymałam chłopaka przed odejściem. Po chwili para oderwała się od siebie. Spojrzeli sobie w oczy, lecz tym razem to Lupin przyciągną do siebie dziewczynę. Stwierdziłam, że wystarczy tego podglądania. Ruszyłam wraz z Willem ku dormitorium nawet niezauważeni. Gdy doszliśmy do drzwi, Krukon pocałował mnie na pożegnanie. Nie tak namiętnie jak uprzednio napotkani. Odwzajemniłam uścisk i weszłam do środka. Zmęczona oraz przepełniona uczuciem spełnienia padłam na kanapę w Pokoju Wspólnym. Pogrążoną w półśnie oraz leżącą na sofie - taką spotkała mnie Dorcas.
Żeby ją zadowolić opowiedziałam przebieg zdarzenia, oprócz historii podczas powrotu do Gryffindoru. Stwierdziłam, że jest to sprawa naszej przyjaciółki, a nie nasza. Po chwili przyszli do na Huncwoci. Z wyjątkiem Remusa i Ann. Nie podzieliłam się swoim spostrzeżeniem. Toczyła się rozmowa o nauce oraz nauczycielach. Rozmowa opierała się głównie na kłótniach Dorcas i Syriusza. Czasami dołączał do nich Potter dziwnie zamyślony. Gdy przeszliśmy do kolejnego tematu tj. pani Hooch gdzie się spieraliśmy jak uczy przyszła blada Ann, a po niej Remus. Nawet nie próbowali dołączyć do dyskusji, gdyż oboje poszli do pokojów. Rozmowa przestała się kleić i poszłam do koleżanki. Usiadłam obok niej na łóżku pytając:
- Ann, gdzie byłaś, szukaliśmy Ciebie?
- Ja... Remus mnie uczył.
- Czegóż nowego się dowiedziałaś? - "Jak świetnie całuje" dopowiedziałam w myślach. Jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Do pokoju zajrzał James i powiedział:
- Ja widziałem jak się całowali. 
Niezmiernie zdziwiła mnie jego pewność. Tylko ja i Will ich widzieliśmy. Poczułam delikatne współczucie do koleżanki. Postanowiłam bronić ją i udawać jak gdybym nic nie widziała. 
- Jamesie, nie masz prawa tak mówić. To jest moja przyjaciółka i ja jej ufam. Poza tym nikt jej nie całował. Gdyby tak my zaczęły wyliczać, z kim TY się całowałeś...
- Z nikim oprócz ciebie ślicznotko. Umówisz się na - 
- Wynocha. To pokój dziewczyn, więc możemy Ci zarzucić ze nas podglądasz. 
Potter, o dziwo, wyszedł. Ann pomimo całej sytuacji nadal była blada. Jakby zrobiła coś, czego nie powinna. Złamała zasady lub albo poczucie własnej wartości. 
Nie pytałam o nic i pozwoliłam jej zostać sam na sam z własnymi myślami i marzeniami.
 

Obserwatorzy

Layout by Yassmine